Slender Man (2018) - Recenzja
Fabuła: Grupa przyjaciółek postanawia zbadać miejską legendę o Slender Manie. W tym celu odpalają tajemniczy filmik, który ma na celu przyzwać ową nadnaturalną istotę. Po jego obejrzeniu zaczynają dręczyć je koszmarne wizje, który ujawniają się im nie tylko w snach, ale wkrótce także na jawie. Niedługo potem w tajemniczych okolicznościach znika jedna z dziewczyn Katie. Podejrzewając, że za zaginięciem stoi Slender Man, nastolatki próbują nawiązać z nim kontakt w celu odzyskania przyjaciółki. Ten czyn przynosi jednak fatalne skutki.
Opinia: Adaptacja filmowa znanej na całym świecie creepypasty o porywającym dzieci smukłym człowieku. Sam film uważam za całkiem fajny, któremu do ideału jednak trochę daleko. Ale z zalet napewno klimat gwarantujący ciarki na plecach oraz kilka scen, w których odbywała się dosyć niezła psychodela. Wad niestety też nie brakuje, bo miejscami w tym filmie jest ciemno, niczym w głębokim poważaniu i jest kilka momentów, w których człowiek zastanawia się nad inteligencją głównych bohaterek, jak na przykład scena w lesie, w której dziewczyny miały nie zdejmować opaski z oczu, a jedna jak tylko zaczęła słyszeć stuki, szmery i inne pierdy starego niedźwiedzia, to odrazu zdjęła tą opaskę i zaczęła spieprzać (spoiler: nic jej ucieczka nie dała, a tylko stwór ją dopadł). Ehh. Tytułowy antybohater też na całe półtora godziny filmu za dużo się nie pojawia. Czuje się mocny niedosyt tym, ile czasu antenowego stwór dostaje. A jak już się pojawia to zostaje pokazany dość potężnie. Podsumowując to film jest fajny, lecz średni. Nie brakuje głupot, ale i nie brakuje też tych dobrych momentów. No i może trochę za dużo jumpscarów.
Moja ocena tego filmu to 5/10. Zabrakło jakiejś próby pokonania tej istoty. Bo zakładam, że można było ją zranić. Ale trudno
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz