Popeye: The Slayer Man (2025) - Recenzja

Fabuła: Grupa ciekawskich przyjaciół zakrada się do opuszczonej fabryki konserw szpinakowych, aby zbadać legendę „Żeglarza”, który rzekomo nawiedza fabrykę i lokalne doki.

Opinia: Jakiś czas temu omawiałem "Zemstę Popey'a", a dzisiaj pora na drugi horror z morderczym żeglarzem w roli głównej. Opowiada on o grupie ludzi zapuszczających się do opuszczonej fabryki szpinaku, o której chodzą słuchy, że jest nawiedzona przez legendarnego Popey'a. No dobra, fabuła jeszcze nie brzmi najgorzej, ot poprostu fabuła horroru klasy B. A jak z wykonaniem? Cóż, o wykonaniu mógł bym powiedzieć tylko jedno. A mianowicie... CO ZA KU**A JE**NE GÓWNO!! Człowiek nie nastawiał się na nic szczególnego, bo nastawiałem się raczej na średnie, lekko pasztetowe kino, a ostatecznie dostałem jeden wielki pozbawiony emocji, nudny jak flaki z olejem, tandetny, prowokujący do pocięcia się mydłem shit, który przy okazji jest mega turbo głupi, że mi chyba z 10 IQ wyparowało. A najbardziej moje szare komórki dostały manto przy scenie, w której... Facio próbuje się gdzieś wespnąć? Po czym spada na dół, możliwe że uszkadzając sobie przy tym kręgosłup. W dodatku zaczepia się o coś nogą i próbując odczepić tą nogę zrzuca na siebie stalowe pręty, które go zabijają xD. Mało? To jego dziewczyna, która była przy nim, gdy spadał na dół, robi dokładnie to samo co on. Próbuje sięgnąć po coś, by się wspiąć, czy co tam, po czym... Też spada i nadziewa się na pręty, które zrzucił na siebie tamten koleś... Dobijcie mnie, błagam ☠️. W dodatku w tym tworze filmopodobnym zapomnijcie, że istnieje jakakolwiek gra aktorska, bo ale heca, nie ma jej. Jedyną zaletą jest wygląd Popey'a, bo wygląda jak Leszek Miller na sterydach po roku w reaktorze jądrowym w Czarnobylu. No a jego lore jest takie, że wpierdzielał sobie toksyczny szpinak, w efekcie czego zmutowało mu się. No i w dodatku jeszcze dostajemy małego twista, w którym okazuje się ojcem jednej z bohaterek. Woooow. Mało tego, jeszcze została otwarta spora furtka na sequel. Już nie mogę się doczekać 🤞. Jeśli chcecie zaoszczędzić sobie szare komórki, to omijajcie ten film szerokim łukiem.

Moja ocena to 1+/10. Ten plus za to, że jest chociaż maciupinke lepszy od Pigleta, ale ło matko, naprawdę niewiele mu brakuje.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja