Egzorcysta (1973) - recenzja
Reżyseria: William Friedkin
Scenariusz: William Peter Blatty (na podstawie własnej powieści)
Fabuła:
Film opowiada historię Regan MacNeil, dwunastoletniej dziewczynki opętanej przez demona Pazuzu. Matka dziewczynki, Chris, w obliczu medycznej i psychologicznej bezsilności, zwraca się do Kościoła o pomoc. Dwóch księży – ojciec Merrin (egzorcysta z doświadczeniem) oraz ojciec Karras (młody jezuita z kryzysem wiary) – podejmuje walkę z siłą nadprzyrodzoną.
Recenzja:
„Egzorcysta” to film-legenda, który nie tylko zrewolucjonizował kino grozy, ale i nadał horrorowi duchowemu zupełnie nowy wymiar. William Friedkin operuje realizmem niemal dokumentalnym, a zdjęcia Owena Roizmana podkreślają przyziemność codzienności, którą brutalnie rozsadza demoniczna obecność. Muzyka Mike’a Oldfielda („Tubular Bells”) do dziś wzbudza ciarki.
To dzieło balansuje na granicy dramatu psychologicznego i horroru okultystycznego. Groza narasta stopniowo, bazując nie tylko na efektach specjalnych (zaskakująco przekonujących nawet dziś), ale przede wszystkim na klimacie, dialogach i znakomitych aktorskich kreacjach – zwłaszcza Ellen Burstyn i Maxa von Sydowa. Egzorcyzm nie jest tu jedynie straszną sceną – to konfrontacja dobra ze złem, wiary z jej brakiem.
Ocena: 10/10
Legenda horroru. Dzieło kompletne.
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz