Until Dawn (2025) - Recenzja
Fabuła: W rocznicę zaginięcia siostry, Clover wraz z przyjaciółmi wybiera się w to samo miejsce. Tam ściga ich morderca, a każdy poranek zaczyna się od nowa.
Opinia: No i mamy oto film stworzony na podstawie gry z 2015 roku. Przeczytałem parę opinii, że ten film nie ma za wiele wspólnego z grą i wiecie co? Nic bardziej mylnego, bo ma i to sporo. Ale o tym za chwilę. Oryginalny growy tytuł opowiadał o paczce przyjaciół, którzy przyjechali na wypoczynek do chatki w górach. Spokój zakłócił grasujący po okolicy psychopata, a w dalszej części gry oprócz niego, przyjaciołom przyszło się zmierzyć z krwiożerczymi wendigo, w których zmieniali się ludzie poddający się aktowi kanibalizmu. W filmowej ekranizacji mamy z kolei inną historię. Grupa znajomych podejmują się odszukania siostry Clover. Odnajdują przy tym dziwne, odizolowane miejsce, w którym występuje pewnego rodzaju pętla, gdzie jeśli się zginie, to noc zaczyna się od nowa. Ale nie można ginąć w nieskończoność, gdyż każda śmierć przybliża bohaterów do przemiany w znane z gry wendigo. No dobrze, tylko oprócz krwiożerczych stworów, to jakie jeszcze wspólne elementy ma film z grą? Jedną z nich jest Dr. Hill. Ten sam Doktorzyna, który w grze jest psychiatrą Josha. Ma na sobie założony ten sam strój i siedzi w tym samym zabitym dechami gabinecie, mało tego, w pewnym momencie wykłada on na stół formularz z dokumentami Josha. Przed napisami końcowymi jest jeszcze jeden smaczek ukazujący, że growe i filmowe uniwersum Until Dawn to jest jedno i to samo, z tym że ten film to prawdopodobnie sequel lub prequel gry. Pod względem połączenia ze sobą obu produkcji wyszło to genialnie. No dobrze, a jak prezentuje się owy film? Cóż, widziałem, że opinie są podzielone i jednym produkcja wpada do gustu i oceniają na 6 lub 7/10, a drudzy uważają za średniak. Ja śmiało przyznam, że zaliczam się do tych pierwszych, bo bawiłem się przy tym filmie naprawdę świetnie. Od momentu przybycia przyjaciół do tamtego dziwnego miejsca akcja ruszyła i się nie zatrzymywała, dostarczając sporo dobrej rozrywki. Były momenty typowo slasherowe, ale nie zabrakło też i tych mocno poschizowanych. Postacie z kolei nie zostały najlepiej napisane, bo były akurat dość nijakie i jedynie pod względem aktorskim fajnie wypadł tutaj doktorek, mimo, że nie było go dużo na ekranie. Jeszcze na plus wygląd tych wendigo. Wywołują ciary. Tak więc w mojej opinii horror wyszedł dobrze i polecam wam obejrzeć go i ocenić samemu. Czy siądzie wam tak jak mi, to kwestia gustu.
Ode mnie ocena to 7-/10. Minus za nijakich bohaterów i za schematyczność w pewnych momentach.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz