Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi (2025) - Recenzja
Fabuła: Gdy grupa ratowników ucieka przed śmiercią, zaczynają ginąć w coraz bardziej nieprawdopodobnych i zabójczych wypadkach.
Opinia: Żądna pozbawiania w dziwaczny sposób ludzkiego życia Śmierć powraca. Powraca, aby tym razem dopaść członków rodziny kobiety, która kilka dekad wcześniej miała wizję straszliwego wypadku, w którym miało zginąć wielu ludzi, w tym ona, co by sprawiło, że nigdy nie przyszli by ma świat jej dzieci, a następnie wnuki. Trzeba przyznać, że ciekawy motyw i plus dla twórców, że zamiast wypluwać co trzy lata kolejną zwariowaną część, to 14 lat od wydania piątki zrobili jedną, a porządną z ciekawym pomysłem. A jak te "Więzy krwi" się prezentują? Cóż, poza całkiem świeżym dla serii motywem rodzinnym to jest to stare dobre "Oszukać przeznaczenie", w którym bohaterowie giną na różne, niekonwencjonalne sposoby. Przykładowo scena z fortepianem, która mi się skojarzyła z durnowatymi kreskówkami z dzieciństwa, w których jakiejś postaci znikąd spadało na głowę kowadło lub właśnie fortepian 😆. W całym filmie jest więcej śmierciawek, podczas których można śmiechnąć, ale nie będę ich spoilerował. No i moment, w którym aż łezka w oku się zakręciła, czyli ten, w którym ostatni raz na wielkim ekranie mogłem ujrzeć Tony'ego Todda w jego słynnej roli koronera, który opowiada tym swoim mrocznym głosem o śmierci i jak można jej zagrać na nosie. Niestety widać było po nim, że choroba go przetrzepała, bo go widzimy już mocno wychudzonego. Ehh, ogromna strata. Niech Panu ziemia lekką będzie, panie Todd [*]. I oto całe "Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi". Kolejna część, która wnosi coś świeżego do serii i przy której człowiek dobrze się bawi, czekając aż w jakiś porąbany sposób poleci głowa kolejnemu bohaterowi. Polecam jak cholera.
Moja ocena tego filmu to 7/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz