Pasożyt (Parasyte/Kiseijuu) Hitoshi Iwaaki - recenzja 6 tomu mangi


Szósty tom "Pasożyta" to opowieść o sojuszach zawieranych ze strachu, z konieczności i... z braku lepszej opcji. Hitoshi Iwaaki po raz kolejny redefiniuje tempo i ton historii. Zamiast ciągłej akcji, dostajemy rozciągniętą w czasie, ale niezwykle intensywną grę psychologiczną między jednostkami, które nie mają prawa sobie ufać – ale muszą.

To pierwszy tom, w którym widzimy pełną organizację pasożytów. Nie są już tylko przypadkowymi drapieżnikami – tworzą struktury społeczne, zakładają spółki, infiltrują urzędy, planują działania. Stają się czymś więcej niż potworami – stają się alternatywną wersją ludzkości. I to właśnie przeraża najbardziej.

Najbardziej intrygującym elementem tomu jest tajemnicza grupa pasożytów działających pod przykrywką legalnych instytucji. Ich chłodna logika, brak emocji i perfekcyjna zdolność do adaptacji sugerują, że to dopiero początek szerszego planu. Jak daleko sięgają ich wpływy? I co zamierzają?

Największym zaskoczeniem tego tomu jest spotkanie Shinichiego z Goto – nieprzewidywalnym i niemal doskonałym pasożytem – oraz... sojusz z człowiekiem. Policja, dzięki współpracy z pewnym niezależnym detektywem i naukowcem, zaczyna podejrzewać, że pasożyty można wykrywać i eliminować. Ale by to zrobić – potrzebują kogoś „ze środka”. I tu pojawia się Shinichi.

Sceny rozmów między ludźmi a „świadomym nosicielem” (Shinichim) są kapitalnie napisane. Jest w nich nieufność, ale i fascynacja. Przerażenie, ale i podziw. Nagle chłopak, który jeszcze niedawno chciał po prostu przeżyć, staje się łącznikiem między gatunkami. To wątek, który wykracza daleko poza horror – to czyste science fiction z filozoficznym zacięciem.

Shinichi coraz bardziej przypomina androida. Reaguje chłodno, logicznie, choć sam czasem nie rozumie, dlaczego. Jest odcięty emocjonalnie od ludzi, ale nie potrafi być jak Migi. Tkwi między dwiema skrajnościami – i cierpi. Jego relacja z Satomi jest napięta, niewygodna, smutna. Ona czuje, że coś w nim umarło. On nie potrafi jej udowodnić, że wciąż coś w nim żyje.

Najważniejszy cytat tego tomu to słowa Shinichiego: Nie wiem, kim jestem. Ale wiem, że nie jestem potworem. Jeszcze.” – to kwintesencja całej serii.

Migi w tym tomie zaskakuje. Nie chodzi już tylko o współpracę z Shinichim – on zaczyna wykazywać zainteresowanie ludźmi. Pojawia się nawet moment, w którym sugeruje... empatię. Nie robi tego wprost, ale jego działania (np. ochrona Shinichiego z własnej woli, nie tylko z instynktu samozachowawczego) są coraz trudniejsze do zracjonalizowania. To subtelne, ale niesamowicie silne.

Iwaaki ponownie stawia pytania bez odpowiedzi. Czy pasożyty są tylko nowym stadium ewolucji? Czy człowiek zasługuje na miejsce dominujące na planecie? Co sprawia, że „życie” ma wartość – rozum, emocje, czy może... zdolność do koegzystencji?

Szósty tom operuje mniej na krwi i śmierci, a więcej na napięciu intelektualnym. Mamy tu thriller w czystej postaci – bez skakania po dachach, ale z bezustannym poczuciem zagrożenia i napięcia w rozmowach, spojrzeniach, decyzjach.

Szósty tom "Pasożyta" to moment, w którym horror staje się polityką, a survival science fiction. Przetrwanie to już nie tylko unikanie śmierci – to wybór, po której stronie chce się stanąć. Iwaaki pisze o tym w sposób dojrzały, chłodny, ale głęboko emocjonalny pod powierzchnią.

Ocena: 9,5/10 – za inteligentne prowadzenie historii, pogłębienie postaci i stworzenie atmosfery paranoi, która wciąga bez reszty.

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł