Czerwona komnata (1999) - Recenzja


Fabuła: W pewnym domu, którego wnętrza są pod obserwacją kamer cztery osoby: 3 kobiety i jeden mężczyzna, biorą udział w specyficznej grze. Za pomocą karcianych rozgrywek typują kolejne osoby spośród swojego grona i poddają je wymyślnym torturom. Na zwycięzcę tej sadystycznej zabawy czeka atrakcyjna nagroda...

Opinia: Kolejne dziwactwo w recenzji, bo czemu nie. Postanowiłem, że zrobię dla was miniserię japońskiego shitu, którą wczoraj rozpocząłem "Naked Blood", a zakończę jutro drugą częścią Czerwonej komnaty... Tak, lubię was 😁. No więc przechodząc do sedna, to na dzisiaj pierwsza odsłona tegoż właśnie Red Roomu, w którym mamy czwórkę bohaterów. Wzięli oni udział w nietypowej grze, w której do wygrania jest 10 milionów yenów. W sumie brzmi trochę znajomo, jak z jakiegoś serialu, który powstał 22 lata później, prawda? Yep. Też miałem takie skojarzenie. Oczywiście gra, w której biorą udział, nie jest jakaś zwyczajna, bo polega ona głównie na torturowaniu się nawzajem. A mianowicie gracze losują karty. Ten kto wybierze najsłabszą, będzie osobą torturowaną, a kto wybierze najsilniejszą, będzie torturował. No i tak właśnie bohaterowie przechodzą przez serię nieprzyjemności, od kręcenia na obrotowym krześle przez 5 minut, po "atrakcje" z erotyką w tle. No i tu może wadzić to, że tej erotyki może być trochę za dużo, bo aż cztery wyzwania opierają się na niej. No i w dodatku jest pełen ohydnych ASMR'owych dźwięków. Jestem miłośnikiem ASMR, ale tutaj jak słyszałem te tłuste mlaskanie, to miałem sobie ochotę wywiercić dziury w uszach. I tak z kilka razy w ciągu tego filmu. Rozumiem, że chcieli dodać realizmu do tych seksualnych scen, ale przedobrzyli. Mało tego, ten film jest tak durny, że nawet odbierając go jako czarną komedię, to człowiek wciąż ogląda to, będąc poskręcany. Dobra dość... Co ja robię ze swoim życiem xD. A jeszcze przede mną część druga. 

Moja ocena to 2+/10. Czemu nie samo 2? Ponieważ jest dobrze zastopniowana ekstremalność tych gier. Zaczyna się, można powiedzieć, dość niewinnie, a kończy wydymaniem zwłok.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł