Halloween Ends (2022) - recenzja
Po brutalnym i pełnym chaosu „Halloween Kills”, finał trylogii miał być ostatecznym starciem Laurie Strode i Michaela Myersa. I choć to starcie w filmie jest, to... dopiero na końcu. Przez większość czasu „Halloween Ends” skupia się na zupełnie nowym bohaterze, Corey’u Cunninghamie – młodym chłopaku, który przypadkiem zabija dziecko i zostaje napiętnowany przez społeczność Haddonfield.
To ryzykowny zabieg: Michael jest obecny... ale jak cień. A reżyser zadaje pytanie: czy zło można odziedziczyć? Czy zło się rodzi, czy powstaje w wyniku nienawiści, odrzucenia i traumy?
Akcja toczy się 4 lata po wydarzeniach z poprzednich części. Michael zniknął. Laurie próbuje żyć normalnie – napisała książkę, mieszka z wnuczką Allyson, chodzi na zakupy. Ale Haddonfield to nadal miasto z ranami, które się nie zagoiły.
Wchodzi Corey – młody mężczyzna, który po tragicznej śmierci dziecka (pod jego opieką) zostaje wyrzutkiem. Wszyscy traktują go jak potwora. A my powoli obserwujemy, jak zaczyna w to wierzyć. Jak mrok w nim rośnie. Jak spotyka Michaela w kanałach... i zaczyna z nim współistnieć.
To już nie tylko historia o jednym mordercy w masce. To opowieść o zarażeniu złem. O tym, jak społeczeństwo tworzy potwory.
Największym szokiem dla widzów był fakt, że Michael Myers przez większość filmu nie zabija. Jest stary, schorowany, ukryty w kanałach. Nie ma w nim już siły natury – raczej ostatnie tchnienia legendy.
Ale reżyser idzie dalej: Michael oddaje pałeczkę Corey’owi. Chłopak przejmuje maskę, styl mordów, a nawet sposób poruszania się. Film bada, jak ktoś staje się nowym potworem – czy Michael przekazuje coś nadprzyrodzonego, czy raczej inspiruje?
To degradacja mitu, dekonstrukcja potwora, a nie jego kontynuacja. Dla wielu fanów – bluźnierstwo. Dla innych – odważny eksperyment.
Laurie Strode znów grana przez świetną Jamie Lee Curtis – ale tym razem zupełnie inna. Pogodzona z przeszłością, gotowa wybaczyć, ale nadal czujna. Jej relacja z Allyson i rosnące podejrzenia wobec Corey’a tworzą psychologiczne napięcie, zamiast typowej grozy.
W finałowym akcie Laurie wraca do formy – i dochodzi do ostatniego starcia z Michaelem. Walka jest brutalna, osobista, symboliczna. Laurie nie tylko zabija Michaela. Symbolicznie zabija swoją traumę. A ciało Michaela... zostaje rozszarpane przez tłum, przez miasto. Jakby wszyscy chcieli zakończyć ten koszmar raz na zawsze.
„Halloween Ends” to film odważny, ryzykowny i eksperymentalny. Nie każdemu się spodoba. Jeśli ktoś oczekiwał klasycznego starcia Laurie vs Michael przez cały seans – zawiedzie się. Ale jeśli podejdziemy do tego jako studium zła, traumy i powielania przemocy, to znajdziemy w tym filmie więcej głębi, niż można się spodziewać po horrorze z maską i nożem.
Ocena: 7/10
Nie jest to idealne zakończenie trylogii, ale na pewno najbardziej intrygujące. Odważne i bezkompromisowe. Dla jednych porażka. Dla innych – zakończenie z sensem. Z pewnością – „Halloween”, jakiego wcześniej nie było.
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz