Halloween IV: Powrót Michaela Myersa ( "Halloween IV: The Return of Michael Myers") 1988 - recenzja
Po eksperymentalnej trzeciej części serii, która wywołała burzę niezadowolenia wśród fanów, producenci zdecydowali się wrócić do korzeni. „Halloween IV: Powrót Michaela Myersa” to film, który z założenia miał być hołdem dla oryginału Carpentera i jednocześnie próbą odświeżenia serii po sześciu latach przerwy. Reżyser Dwight H. Little stanął przed trudnym zadaniem: ożywić legendę Michaela Myersa i tchnąć nowe życie w slasherowy schemat, który w latach 80. był już mocno wyeksploatowany.
Efekt? Solidny, atmosferyczny horror, który z jednej strony trzyma się klasycznej formy, a z drugiej – wprowadza nowe postaci i tematykę, zapowiadając szerszą mitologię serii. Choć nie dorównuje oryginałowi z 1978 roku, „Halloween IV” to bez wątpienia jeden z bardziej udanych sequelów w cyklu.
Akcja filmu dzieje się dziesięć lat po wydarzeniach z „Halloween II”. Michael Myers, pogrążony w śpiączce po wybuchu w szpitalu, zostaje przewożony do innego zakładu psychiatrycznego. Jak łatwo się domyślić, to nie kończy się dobrze – Michael budzi się po usłyszeniu, że ma siostrzenicę, Jamie Lloyd, i natychmiast rozpoczyna kolejną krwawą wędrówkę do Haddonfield.
Nową „Laurie” w tej części zostaje właśnie Jamie – mała dziewczynka, córka Laurie Strode (która zginęła między częściami). Wychowuje ją rodzina zastępcza, a dziewczynka zmaga się z traumą, dziwnymi snami i przeczuciami. Gdy Michael zbliża się do miasteczka, tylko dr Loomis (ponownie Donald Pleasence) zdaje się wierzyć w nadchodzące zagrożenie.
Film rozgrywa się głównie w przeddzień Halloween, przywracając znajomą atmosferę małomiasteczkowego strachu i izolacji. Gdy władze ignorują ostrzeżenia Loomisa, miasteczko pogrąża się w chaosie – i znów wszystko zależy od garstki osób, które muszą stawić czoła niepowstrzymanemu złu.
Największym atutem „Halloween IV” jest Danielle Harris jako Jamie Lloyd. Jak na dziecko-aktorkę, wypada niezwykle przekonująco – krucha, niewinna, ale jednocześnie obdarzona głębokim strachem i intuicją. Jamie nie jest typową „final girl” – jest dzieckiem wrzuconym w koszmar, który jej umysł ledwo pojmuje. Dzięki temu film zyskuje emocjonalną głębię i unikalną perspektywę.
Michael Myers – choć nieco inny fizycznie (jego maska i postura różnią się od poprzednich filmów) – nadal stanowi cichą, niepowstrzymaną siłę śmierci. Nie mówi, nie biegnie, nie waha się – zabija z chłodną determinacją. Jego powrót do Haddonfield nie jest tylko fizyczną podróżą, ale symbolicznym powrotem Zła w czystej postaci.
Dr Loomis (Donald Pleasence) w tej części osiąga niemal mityczny status. Z bliznami na twarzy, z dzikim spojrzeniem, przypomina bardziej proroka zagłady niż lekarza. Jego monologi o Michaelu, o naturze zła i nieuchronności śmierci, nadają filmowi powagi i pewnej tragiczności.
Dwight H. Little nie próbuje kopiować stylu Carpentera, ale oddaje mu hołd. Są długie ujęcia, ciemne korytarze, klaustrofobiczne przestrzenie i gra światłem, która buduje napięcie. Film potrafi być autentycznie niepokojący – nie przez brutalność, ale przez powolne zbliżanie się do nieuniknionego.
Świetnie wypadają zdjęcia – jesienne ulice Haddonfield, opustoszałe sklepy, szkoła, kościół – wszystko to tworzy znajomą, niemal nostalgiczną scenerię amerykańskiego Halloween. Klimat małomiasteczkowego oblężenia podkreślony jest przez momenty paniki, kiedy mieszkańcy organizują straże obywatelskie, a system zawodzi.
W przeciwieństwie do niektórych współczesnych horrorów, „Halloween IV” nie spieszy się. Akcja rozwija się powoli, krok po kroku. Morderstwa są bardziej rozłożone w czasie, a napięcie budowane konsekwentnie. Choć film ma kilka efektownych scen – jak Michael w masce klauna czy pościg po dachu domu – nie stawia na efekciarskie rozwiązania.
Wartym pochwały jest także trzeci akt filmu – zamknięcie w domu, obrona Jamie i jej przybranej siostry Rachel, dramatyczna ucieczka i finałowa konfrontacja. Sceny te są dobrze wyreżyserowane i emocjonalnie angażujące, a widz naprawdę obawia się o los postaci.
Bez zdradzania zbyt wiele – zakończenie „Halloween IV” to jeden z najbardziej pamiętnych cliffhangerów w serii. Łączy element zaskoczenia, symboliczne dziedziczenie zła i tragiczny komentarz na temat cykliczności przemocy. To mroczna, śmiała końcówka, która budzi emocje i zostawia widza z niepokojącym pytaniem: „czy zło jest dziedziczne?”
„Halloween IV: Powrót Michaela Myersa” to solidny powrót do formy, który balansuje między nostalgią a nowymi pomysłami. To klasyczny slasher z lat 80., ale z większą dozą emocji, atmosfery i dbałości o rytm opowieści. Choć nie przebija oryginału, to zdecydowanie jeden z najważniejszych rozdziałów sagi – taki, który przywrócił Myersowi należne miejsce wśród ikon horroru.
Ocena: 8/10
Świetny sequel, który z czasem zyskał uznanie – zarówno dzięki swojej atmosferze, jak i silnej postaci Jamie. Dla fanów klasycznego horroru – pozycja obowiązkowa.
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz