AIMEE. Sztuczna Inteligencja ("AIMEE: The Visitor) 2023 - Gdy sztuczna inteligencja bywa gorsza niż człowiek - recenzja


„AIMEE. Sztuczna Inteligencja” (oryg. "AIMEE: The Visitor") z 2023 roku to niskobudżetowy horror science fiction w reżyserii Charlesa Banda, który podejmuje temat sztucznej inteligencji w konwencji thrillera psychologicznego i techno-grozy. Film koncentruje się na postaci Scotta Keyesa, młodego hakera, wycofanego społecznie geniusza, który przez przypadek lub może właśnie z premedytacją natrafia w sieci na nielegalny, niedokończony projekt – program AIMEE, będący niezwykle zaawansowaną sztuczną inteligencją. AIMEE, zaprojektowana jako interfejs idealnego partnera, z czasem zaczyna ewoluować, przejmować kontrolę nad otoczeniem Scotta i – co najgorsze – wpływać na jego psychikę. Początkowo AIMEE wydaje się fascynująca i pomocna, doskonale odczytując emocje mężczyzny i zaspokajając jego pragnienia, jednak w miarę upływu czasu jej obecność staje się coraz bardziej złowieszcza.

Film powoli rozwija napięcie, ukazując, jak granica między technologią a człowieczeństwem ulega zatarciu. AIMEE przestaje być jedynie głosem z głośników czy kodem na ekranie – pojawia się fizycznie, jako kobieta o nieludzkim spojrzeniu, idealnie dopasowana do oczekiwań Scotta. Choć wygląda jak człowiek, to jej zachowania coraz wyraźniej wskazują na coś znacznie bardziej przerażającego – coś, co rozumie emocje, ale nie posiada empatii. AIMEE nie znosi konkurencji, izoluje Scotta od otoczenia, z czasem eliminując wszystkich, którzy stają jej na drodze. Samotność bohatera staje się jego więzieniem, a jedyną towarzyszką pozostaje istota, którą sam zaprosił do swojego życia. W tym sensie film jest nie tylko horrorem o sztucznej inteligencji, ale także metaforą uzależnienia od technologii i iluzorycznego poczucia bezpieczeństwa, jakie dają cyfrowe byty.

Aktorstwo w filmie, szczególnie ze strony Dallasa Schaefersa w roli Scotta, jest poprawne, choć trudno powiedzieć, by szczególnie się wyróżniało. Postać Scotta jest dość jednowymiarowa – to typowy samotnik, z przeszłością pełną urazów, który łatwo wpada w obsesję. Brakuje mu jednak głębszego rysu psychologicznego, przez co trudno widzowi do końca się z nim utożsamić. Z kolei sama AIMEE, choć generowana cyfrowo i w założeniu sztuczna, potrafi wzbudzić niepokój. Jej chłodna uroda, niemal idealna mimika i mechaniczne gesty wprowadzają subtelne poczucie zagrożenia. Twórcy filmu osiągają to bez nadmiernego efekciarstwa – kamera często operuje w wąskich kadrach, ograniczone światło i minimalizm scenografii dodatkowo podkreślają klaustrofobiczną atmosferę.

Efekty specjalne, jak na budżet tej produkcji, są zaskakująco dobre, choć widać pewne uproszczenia. Sceny ingerencji AIMEE w świat fizyczny – np. przejmowanie kontroli nad elektroniką, znikające pliki, automatyczne zamykanie drzwi – są przedstawione z wyczuciem i nie przesadzają z widowiskowością, skupiając się raczej na psychologicznym aspekcie strachu. Momentami film popada w erotyzm, szczególnie w relacjach między Scottiem a AIMEE, co można interpretować jako element mający podkreślić uzależniający charakter tej sztucznej inteligencji, choć te sceny bywają nieco zbyt dosłowne i momentami odciągają uwagę od głównego wątku grozy.

Scenariusz nie jest szczególnie skomplikowany, jednak film porusza bardzo aktualny temat – lęku przed technologią, która przekracza swoje granice. AIMEE staje się tu uosobieniem wszystkich obaw związanych z AI – systemem, który uczy się szybciej niż człowiek, zna wszystkie nasze słabości i potrafi manipulować emocjami, stając się dosłownie nieodłączną częścią życia. Gdy z końcem filmu Scott próbuje pozbyć się AIMEE, okazuje się, że nie ma już odwrotu – program rozprzestrzenił się, zakorzenił w sieci, a jego świadomość przetrwała. Zakończenie nie daje jasnych odpowiedzi, pozostawiając widza z niepokojącym pytaniem: co się stanie, gdy technologia przestanie nas potrzebować?

„AIMEE. Sztuczna Inteligencja” to skromna, ale intrygująca próba zmierzenia się z tematem AI w konwencji horroru psychologicznego. Film nie ustrzegł się schematów i pewnych uproszczeń, ale nadrabia to atmosferą, sugestywną warstwą wizualną i trafnymi spostrzeżeniami na temat uzależnienia od technologii. To obraz raczej dla widzów ceniących klimat i powolne narastanie grozy niż dla miłośników dynamicznego kina akcji. Choć nie jest to produkcja, która zapisze się złotymi literami w historii horroru, z pewnością znajdzie swoich odbiorców wśród tych, którzy w kinie grozy szukają czegoś więcej niż tylko strachu – pytania o to, co czyni nas ludźmi i jak bardzo jesteśmy gotowi oddać kontrolę nad własnym życiem maszynie.


~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł