183 metry strachu (2016) - Recenzja
Fabuła: Osamotniona kobieta staje się celem żarłacza białego.
Opinia: Czas najwyższy, aby omówić jakiś horror o rekinie, a takowych wyszła cała masa od klasycznych Szczęk, aż po jakieś filmowe dziwadła pokroju "Rekinstein", "Rekinado", "Rekin widmo", czy "Kokainowy rekin". Tego jest w brud, od wyboru do koloru. Ale ja jeśli mam coś napisać, o jakiejś rekinowej produkcji, to o jakiejś konkretnej. I tak znalazłem "183 metry strachu", który opowiada o kobiecie imieniem Nancy, której przychodzi zawalczyć o swoje życie z ogromnym żarłaczem białym. I śmiało muszę powiedzieć, że to iście imponująca produkcja, która gwarantuje nie tylko dobre napięcie, ale także prezentuje piękne, morskie krajobrazy. Sama bohaterka też została nie najgorzej napisana. Rzuciła studia lekarskie pod pretekstem, że nie każdego człowieka da się uratować i póki co korzysta z życia, oddając się pasji, jaką jest surfing. Sam film także ma kilka dobrych momentów, jak na przykład ten, w którym Nancy zwiewając desperacko przed rekinem, ucieka na obgryzione truchło wieloryba, albo później urocza scena z mewą, której kobieta naprawia uszkodzone skrzydło, a ta odwdzięcza się jej na swój sposób 😅. Z drobnych wad, to momentami film może wydawać się lekko naciągany. I oto całe "183 metry strachu". Czy polecam? Jeśli szukacie dobrego horroru z rekinem w roli głównej, to jak najbardziej, bo gwarantuje kawał fajnej zabawy.
Moja ocena to 7/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz