Contracted (2013) - recenzja


„Contracted” z 2013 roku w reżyserii Erica Englanda to jeden z tych filmów, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się prostym, niskobudżetowym horrorem o chorobie przenoszonej drogą płciową, ale w miarę upływu seansu okazuje się, że to doświadczenie dużo bardziej niepokojące i wielowarstwowe niż można by się spodziewać. Film opowiada historię Samanthy, młodej dziewczyny, która po imprezie zostaje odurzona i wykorzystana przez nieznajomego mężczyznę. Początkowo jej objawy przypominają klasyczne symptomy zakażenia wirusem lub chorobą weneryczną – krwawienia, wysypki, osłabienie. Z czasem jednak ciało bohaterki zaczyna dosłownie się rozkładać, a widz obserwuje powolną, nieodwracalną transformację, w której granica między chorobą a czymś nadprzyrodzonym czy wręcz apokaliptycznym zostaje niebezpiecznie zatarta.

Największą siłą „Contracted” jest skupienie się na realizmie psychologicznym i cielesnym. Samantha nie jest typową ofiarą horroru – nie zostaje zamknięta w nawiedzonym domu ani zaatakowana przez potwora z zewnątrz. Jej wrogiem staje się własne ciało, które odmawia posłuszeństwa. Dzięki temu film wpisuje się w nurt body horroru znanego z twórczości Davida Cronenberga, gdzie ciało staje się polem bitwy, metaforą strachu, wstydu i wyobcowania. Widz obserwuje wstrząsające procesy fizycznej degradacji – wypadające zęby, gnijące tkanki, ropiejące rany – ale jednocześnie czuje emocjonalny ciężar sytuacji, bo bohaterka stopniowo traci kontakt z bliskimi i popada w coraz większą samotność.

Scenariusz jest prowadzony w sposób oszczędny, nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania i nie tłumaczy szczegółowo, czym jest tajemnicza infekcja. To celowy zabieg, bo niedopowiedzenia budują aurę niepokoju i sprawiają, że film nie jest jedynie opowieścią o wirusie czy zombie, ale raczej studium rozpadu tożsamości i alienacji społecznej. Samantha próbuje szukać wsparcia – u matki, u partnerki, u znajomych – ale za każdym razem spotyka się z brakiem zrozumienia, obojętnością albo wręcz agresją. To sprawia, że film można odczytywać także jako metaforę stygmatyzacji osób chorych czy wykluczonych, które zamiast pomocy spotykają się z potępieniem i izolacją.

Najarra Townsend w roli głównej daje kreację, która dźwiga cały film. Jej postać przechodzi drogę od zwyczajnej dziewczyny do odpychającego, rozkładającego się cienia samej siebie, a aktorka z pełnym zaangażowaniem oddaje zarówno fizyczne cierpienie, jak i psychiczne załamanie. Bez jej autentyczności film mógłby popaść w groteskę, tymczasem tutaj działa jak bolesny dramat ubrany w szaty horroru. Warto też docenić charakteryzację i efekty praktyczne – mimo ograniczonego budżetu twórcom udało się stworzyć obrazy, które naprawdę mogą wywołać odruch wstrętu i na długo pozostają w pamięci.

Jeśli chodzi o tempo, film rozwija się powoli, stawiając bardziej na narastającą atmosferę niż na typowe straszenie. Nie znajdziemy tu klasycznych jump scare’ów, lecz raczej przytłaczający klimat nieuchronności – od początku wiemy, że proces, którego doświadcza bohaterka, nie skończy się dobrze. Dla jednych będzie to wada, bo historia nie zmierza do dynamicznej kulminacji, ale dla innych właśnie ta konsekwentna dekonstrukcja będzie największą zaletą. Finał jest brutalny i nie pozostawia złudzeń, a jednocześnie otwiera drogę do interpretacji, sugerując, że historia Samanthy ma wymiar większy niż jednostkowa tragedia.

Podsumowując, „Contracted” to film nie dla każdego. Widzów oczekujących czystej rozrywki i prostego strachu może zniechęcić powolne tempo, obrzydliwe obrazy i brak wyjaśnień. Ale ci, którzy cenią body horror, metaforyczność kina grozy i historie o psychologicznym ciężarze, znajdą tutaj dzieło oryginalne, sugestywne i pełne niepokoju. To przykład filmu, który z niewielkim budżetem, ale dużą wrażliwością, potrafi stworzyć doświadczenie nie tyle przerażające, co głęboko niekomfortowe. „Contracted” pozostaje w pamięci nie jako kolejny straszak, ale jako mroczna przypowieść o samotności, rozpadzie i tym, jak społeczeństwo reaguje na jednostkę inną, chorą, wykluczoną.

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Popeye: The Slayer Man (2025) - Recenzja

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja