Screamboat. Krwawa mysz (2025) - Recenzja

Fabuła: Pasażerowie nocnego promu walczą o życie z krwiożerczą bestią, która do złudzenia przypomina ich ukochaną animowaną myszkę z dzieciństwa.

Opinia: "Screamboat. Krwawa mysz", czyli Art The Clown robi cosplay Myszki Mickey. I moje nawiązanie do Arta mocno adekwatne, jako że w rolę zabójczego myszona wciela się sam David Howard Thornton + jest to produkcja twórców Terrifiera. No dobra, jak się więc Screamboat prezentuje? Cóż, nie nastawiałem się na jakieś super fajerwerki, tylko ot poprostu kolejny film z bohaterem z naszego dzieciństwa w roli mordercy. A dostałem coś co prawda miejscami głupiego jak but, ale i też całkiem zabawnego. Z plusów to rola Davida Howarda, którą aktor odegrał bardzo fajnie. Widać było poraz kolejny po jego grze aktorskiej, że dobrze się czuje w skórze psychopatycznego mordercy. Arta zresztą też odgrywał przewybornie. Te jego mimiki twarzy, jak i poruszanie się staną się czymś kultowym. W samym filmie też nie można narzekać na nudę, gdyż co jakiś czas dochodzi do kolejnej makabrycznej zbrodni ze strony szczurwiela. Pozostając jeszcze chwilę przy myszy, to dość śmiesznie została pokazana, bo w nie dość, że w filmie jest ona kurduplem mającym z 50 cm, to jeszcze w pewnych momentach widać, że zamiast Davida w kontiumie, to jest eksponowana marionetka. Jako że to twórcy Terrifiera, to można w horrorze się spodziewać krwistych scen mordu. I oj, posoka się leje, jak by jutro miało nie nadejść i czasami wchodzi mocne gore. Nie zabrakło także czarnego humoru, co zawsze cenię przy tego typu produkcjach. Przykładowo scena z odciętym siurasem, gdzie myszon rzuca jednemu typowi go na mordę xD. Ale nie odbyło się bez wad, ponieważ film jest poprostu brzydki i w pewnych sekwencjach czuć mocną tandetę i taniochę, o efektach komputerowych już nie wspominając. Na dodatek postacie to zwyczajne kartony, które są tam tylko po to, bo ktoś tam przecież musi zginąć, jak i ktoś, kto parę razy przypieprzy myszce. I oto całe "Krzykłodź. Krwawa mysz". Film, przy którym człowiek raz skiśnie, a raz się poskręca z zażenowania (jak przy scenie, w której dwie babki wymachiwały ozorami). Całościowo średnie to to, ale jako odmóżdżacz spełnia swój egzamin. Jeśli planujecie obejrzeć, to śmiało.

Moja ocena to 4+/10.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Popeye: The Slayer Man (2025) - Recenzja

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja