Brightburn: Syn ciemności (2019) - Recenzja


Fabuła: Rok 2006, Kansas. W pobliżu farmy Tori i Kyle'a dochodzi do niecodziennego zdarzenia. Kilkanaście lat później dostrzegają oni dziwne zachowanie u syna, który staje się nieposłuszny i agresywny.

Opinia: Dziś recenzja filmu, który można powiedzieć, że jest horrorową interpretacją Supermana, gdyż opowiada on o przybyłym z innej planety dziecku, które adoptuje dwójka farmerów. Jedynie z taką różnicą, że młody nie wyrasta na dobrego gościa, który w przyszłości będzie ratował świat przed Lexem Lugerem czy innym Doomsdayem, lecz na kogoś, kto laserem z oczu wypala dziury w głowie ludziom, których nie lubi. A zamiast ratować świata, będzie próbował nad tym światem zapanować, jak to mu szeptają głosy w jego głowie. Tak więc w sumie to można snuć też teorie, że koleżka, to bardziej młody Homelander niżeli Superman, co zwłaszcza pokazuje to jedna z końcowych scen. Kto oglądał "The Boys", ten załapie, o co chodzi. Co do samego filmu, to jest on poprowadzony całkiem. Chwilę się rozkręca, ale za to robi to w dobry sposób, bez jakiegoś przynudzania, czy zapychania czasu nic nie wnoszącymi scenami, bo tutaj niemalże każda mniej lub bardziej popycha fabułę do przodu. Nie jest to dzieło wybitne, bo wzorowane na czymś znanym + posiada kilka mankamentów, które zwróciły moją uwagę , ale nie zmienia to faktu, że rzecz się dobrze ogląda i dostarcza dobrej rozrywki.

Moja ocena to 6/10.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Popeye: The Slayer Man (2025) - Recenzja

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja