Dziewczyna w czerwonej pelerynie (2011) - Recenzja


Fabuła: Po latach spokoju wilkołak z Daggerhorn znów zaczyna siać postrach. Grupa chłopów postanawia zrobić z nim porządek i udaje się na polowanie. Udaje im się ubić bestie, ale okazuje się ona nie być tym, czym się wydawała i niebawem w wiosce po raz kolejny dochodzi do ataku prawdziwego wilka. Na pomoc wiejskiej ludności ojciec Salomon wraz ze swoimi ludźmi. Tymczasem główna bohaterka, Valerie odkrywa, że ją i wilkołaka łączy pewna więź.

Opinia: Ależ niezwykłą perełkę odkopałem. Film przedstawia swoją interpretacji znanej baśni o czerwonym kapturku, więc i w filmie nie zabrakło kultowych dla tej opowieści smaczków. Świetnie opowiedziana historia, w pewnych momentach także świetna muzyka w tle oraz naprawdę fajny twist ukazujący, kto od samego początku był włochatą bestią. Motyw tej osoby też zdaje się być uzasadniony. Wszystko jest dobrze zrobione, spójne i jakichś większych wad w tym filmie nie wykryłem. Nawet efekty komputerowe wilczura jakoś nie rażą po oczach. No i jako że film bazuje na czasach średniowieczna, to nie mogło zabraknąć typowo średniowiecznego motywu, czy Valerie jest zauroczona w takim chłopaku, ale matka zamierza ją wydać za bogatego miastowego, bo z nim czeka ją lepsze życie. Te średniowieczne, miłosne dramy w filmach się chyba nigdy nie nudzą. Podsumowując, to przy filmie bawiłem się wyśmienicie. Horrory akcyjniaki z motywem średniowiecza, to coś, co zawsze mi się będzie dobrze oglądało.

Moja ocena tego filmu to 9/10. Ocena nie przesadzona. Polecam wam tą produkcję, jak jasny gwint.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł