Ktoś jest w twoim domu (2021) - Recenzja
Fabuła: Makani Young przeprowadza się z Hawajów do małego i cichego miasteczka w Nebrasce, aby zamieszkać z babcią i dokończyć szkołę średnią. Jednak w trakcie roku szkolnego jej koledzy z klasy zaczynają być prześladowani przez mordercę, który chce wyjawić ich najskrytsze sekrety przed całym miasteczkiem, a ponadto terroryzuje swoje ofiary, nosząc maskę do złudzenia przypominającą ich własną twarz. Mająca za sobą tajemniczą przeszłość Makani oraz jej przyjaciele muszą odkryć tożsamość zabójcy, zanim sami staną się ofiarami.
Opinia: Dzisiaj w recenzji Netflixowowy slasher, który może i nie jest czymś, co zrewolucjonizuje kino grozy, ale nadal jest przyjemny. W filmie mamy seryjnego mordercę, który przywdziewa maski z twarzami swoich ofiar, odkrywa na światło dzienne ich skrywane tajemnice, a na koniec uzupełnia im niedobór żelaza pod żebrami ostrzem, które wcale nie wygląda jak plastikowe 🙂↕️. Z plusów można wymienić, że film ogląda się całkiem lekko i nie ma się wrażenia, jak by się dłużył, no i plus postarali się o ciekawsze przedstawienie niektórych postaci. Tak mamy na przykład Zacha, który ma despotycznego ojca, a ten z kolei posiada w swoim domu kolekcję nazistowskich antyków, którą Zach przerobił na przyrządy do jarania trawy oraz mamy wyobcowanego Olivera, którego z jakiegoś powodu ludzie w szkole uważają za socjopatę. Wadą natomiast jest to, że film jest poprostu średni z plusem. Reszta postaci jest nijaka i są poprostu dla zapełnienia obsady, a morderstwa to nic innego jak smyranie kozikiem. Końcówka filmu też taka sobie, bo była ona mocno typowa dla slasherów. Nic nowego. No i kto u licha wpadł na pomysł, żeby temu filmowi dać dubbing? Kto dokonał tego zbeszczeszczenia, to ja nie wiem, ale oby za to dostał całonocnego przeczyszczenia. Bardzo mocno dubbing zabija powagę tego filmu, sprawiając, że czasami ma się wrażenie, jak by się oglądało produkcję Disneya. Błagam, nigdy więcej. Czy polecam ten film? Jeśli lubicie slashery i nastawiacie się spędzić miły wieczór przy Netflixie, to jak najbardziej, czemu nie. Nie spodziewajcie się jednak fajerwerków, plus wytrzaśnijcie sobie coś przeciwcringowego, bo tego dubbingu czasem nie da się słuchać.
Moja ocena tego filmu to 4/10. Była by 5, ale ten dubbing to jakaś masakra.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz