Mistrzowie horroru: Incydent na górskiej drodze (2005) - Omówienie spoilerowe
Omówienie: Ten epizod już jest na blogu w formie recenzji od Smiley'ego, a ja natomiast omówię go w formie spoilerowej + wydam swoją ocenę. No więc mamy pierwszy odcinek, pierwszego sezonu Mistrzów horroru, który opowiada historię pewnej kobiety, która jadąc drogą doznaje wypadku samochodowego. Po tym akcja się urywa i mamy wgląd w przeszłość dziewczyny, gdzie to jakiś czas wcześniej poznała faceta. Z początku było miło, miłość jak z bajki, ale gdzieś tam później zaczęło się to psuć, bo gość okazuje się kawałem odklejonego drania, który wpiera kobiecie sztukę przetrwania i jest dla niej bardziej takim surowym nauczycielem niż mężem, choć "surowym" to trochę mało powiedziane, bo jak wspomniałem, gość jest psychiczny. Ale zostawmy ten wątek narazie i skupmy się na tym, co się dzieje po wypadku samochodowym. Babeczka wychodzi z niego bez większego uszczerbku na zdrowiu, ale za to na drodze spotyka jakiegoś łysego zakapiora, który z wyglądu przypomina nieco Smakosza i ten rusza za nią w pościg. Babka jednak nie daje łatwo skóry sprzedać, ponieważ uciekając po lesie, wykorzystuje umiejętności nabyte od męża i montuje różne pułapki na swojego oprawce. Ale ten okazuje się być bardziej przebiegły i w końcu ją dopada i porywa do swojej kryjówki. Gdy odzyskuje przytomność to odkrywa, że jest tam więcej ofiar szaleńca oraz spotyka tam takiego dość upierdliwego starca. Ciągle gada i gada i albo chce śpiewać, by zabić czas, albo pyta kobietę, czy ma cukierki xD. W końcu dziewczyna nie wytrzymuje i mu nawet listwą w łeb wali. Po oswobodzeniu się kobiecie udaje się uporać z tamtym typiarzem, a po powrocie do samochodu otwiera bagażnik i odkrywamy, że ma w nim zwłoki swojego męża, którego kilka chwil wcześniej w obronie własnej go ukatrupiła, bo ten aż tam już znęcał się nad nią fizycznie. No i chwilę po tym kończy się ten odcinek. Mocny epizod i niewątpliwie jeden z najlepszych z tego serialu.
Moja ocena to 7/10. Jest on krótki, bo trwa on zaledwie 50 minut, ale treściwy.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz