Zabicie świętego jelenia (2017) - Recenzja

Fabuła: Colin Farrell, Nicole Kidman i Alicia Silverstone we wciskającej w fotel opowieści o człowieku stojącym przed niewyobrażalnie trudnym wyborem. Bez względu na to, jaką decyzję podejmie, stanie się sprawcą tragedii we własnej rodzinie. A wszystko za sprawą nastoletniego chłopca, który dotąd był dla niego jak syn.

Opinia: Dawno nie było mocnego, psychologicznego kina, więc dzisiaj na ruszt wrzucam to oto dzieło. Przymierzałem się do niego już paru miesięcy, ale zawsze przekładałem i nie wiedziałem, kiedy się za ten film zabrać, gdyż jego metraż jest nieco dłuższy, bo trwa niecałe dwie godziny, plus obawiałem się, że może być on nudny, przez co będę myślami odbiegał gdzie indziej, co sprawi, że nie wiele z tego filmu zrozumiem. Ale na szczęście nic takiego miejsca nie miało i film pomimo swojego dość powolnego tempa oglądało mi się znakomicie. Zamiast akcji, mamy psychologię i to na dodatek jaką. Głównemu bohaterowi przychodzi zapłacić za błąd wykonany podczas wykonywanej operacji, w skutek którego jego pacjent zmarł. Syn pacjenta, Martin, nakazuje kardiochirurgowi pozbawić życia jednego z członków swojej rodziny za to, że ten zabił członka jego rodziny. W przeciwnym razie zarówno jego żona, jak i dwójka dzieci niebawem umrą. I w sumie nie wiem, jak to działa.... Martin ma jakieś nadludzkie możliwości magicznego powodowania uszczerbku na zdrowiu oraz uzdrawiania? W każdym razie jego groźba niebawem zaczyna się spełniać i syn oraz córka bohatera najpierw tracą władzę w nogach, a potem apetyt, a następstwem mają być krwotoki z nosa i oczu, a potem śmierć. Kawał świetnego filmu opowiadającego o ponoszeniu konsekwencji za swe błędy. Mega mi się podobała gra aktorska, dzięki której było czuć ten dramat i powagę sytuacji. Jeśli jesteście fanami thrillerów psychologicznych, to "Zabicie świętego jelenia" jest pozycją obowiązkową.

Moja ocena tego filmu to 8+/10.

Karol D.