Cannibal Ferox: Niech umierają powoli (1981) - Recenzja
Fabuła: Trójka studentów wyrusza do kolumbijskiej dżungli, aby dowieść, że kanibalizm wśród żyjącej tam ludności przestał już istnieć. Na swojej drodze spotykają dwójkę ludzi, którzy okazują się być handlarzami narkotyków z Nowego Jorku. Niebawem wychodzi na jaw, że są oni odpowiedzialni za śmierć kilku żyjących w dżungli Indian. Wkrótce zarówno studenci, jak i handlarze zostają uwięzieni przez tubylców i poddani srogiej karze za śmierć swoich współplemieńców.
Opinia + spoilery: Cannibal Holocaust pomimo kontrowersji wszedł dobrze, więc wzięli i nakręcili film o podobnej tematyce i o podobnym klimacie. I mimo, że produkcja ta nie dorównuje geniuszu, jakim był poprzedni film, to "Cannibal Ferox" nadal jest czymś całkiem ciekawym i wartym uwagi. Tym razem zamiast bandy pozbawionch manier patałachów mamy handlarza narkotyków Mike'a, który nie cofnie się przed niczym, by zdobyć forsę na spłacenie długu u gangsterów. Film podobnie jak poprzednik jest pełen drastycznych scen, w których kanibale nie przebierają w środkach w zadawaniu bólu intruzom. Jednemu utną narządy rozrodcze, a jedną z kobiet wieszają za jej piersi na hakach. W horrorze też się pojawia jeden niesmaczny smaczek nawiązujący do pierwowzoru. Pamiętacie scenę z żółwiem? Ehh 🥺. Napewno bardziej mi szkoda tego zwierzęcia niż nafukanego wielbiciela kokainy, gdyż to głównie przez niego ta cała maskarada. Podsumowując to film uważam za całkiem dobry. Jeśli przypadł wam do gustu "Cannibal Holocaust" i macie ochotę na więcej, to jak najbardziej można (a nawet trzeba) film nadrobić.
Moja ocena tego filmu to 7/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz