Klatwa Obrazu (The Painted) 2024 - recenzja
Horrory o przeklętych przedmiotach od lat stanowią stały element gatunku, a "Klątwa Obrazu" (The Painted) z 2024 roku próbuje wpisać się w ten nurt, eksplorując motyw nawiedzonego malarstwa. Reżyser Sasha Sibley starał się połączyć elementy klasycznego gotyckiego horroru z nowoczesnym budowaniem napięcia, jednak czy film spełnił oczekiwania widzów?
Akcja filmu rozgrywa się w latach 60. XX wieku i koncentruje się na rodzinie Elsterów, która dziedziczy posiadłość po zmarłym krewnym. Evelyn (Aleksa Palladino) i Adam (Sean Bridgers) wraz z dziećmi, Nelsonem (Jadon Cal) i Janice (Jessica Ruth Bell), odkrywają, że w rezydencji znajduje się kolekcja niezwykłych obrazów. Jeden z nich, szczególnie intrygujący, zaczyna oddziaływać na domowników, prowadząc do serii makabrycznych wydarzeń. Tajemnicza historia dzieł sztuki splata się z mrocznymi rytuałami i powoli odkrywaną tajemnicą rodu.
Początkowy koncept jest interesujący i przywodzi na myśl produkcje takie jak „Obraz” (2013) czy „Velvet Buzzsaw” (2019). Niestety, mimo intrygującego pomysłu, film szybko wpada w pułapkę schematyczności i przewidywalnych zwrotów akcji.
Największą zaletą „Klątwy Obrazu” jest jego atmosfera. Scenografia i kostiumy doskonale oddają realia lat 60., a kadry pełne są cieni i subtelnych detali wzmacniających niepokój. Niestety, na tym zalety się kończą.
Film nie potrafi wykorzystać swojego potencjału. Napięcie budowane jest w sposób sztampowy – poprzez nagłe dźwięki i przewidywalne jumpscare’y. Zabrakło tu prawdziwej, narastającej grozy, którą mogłyby zapewnić subtelne zmiany w otoczeniu czy bardziej psychologiczne podejście do strachu.
Wielką wadą jest także sposób ukazania tytułowych obrazów. Można było wykorzystać je jako pełnoprawnych bohaterów filmu – nadać im aurę tajemnicy, pogłębić ich symbolikę. Tymczasem w wielu scenach wydają się one jedynie rekwizytem, a ich rola w fabule sprowadza się do funkcji typowego „przeklętego przedmiotu”.
Aleksa Palladino i Sean Bridgers to doświadczeni aktorzy, ale ich postacie pozostają jednowymiarowe. Evelyn jako matka rodziny jest przedstawiona jako osoba coraz bardziej pogrążająca się w obłędzie, jednak jej emocjonalne rozterki wydają się wymuszone. Z kolei Adam, zamiast być opoką lub przeciwwagą dla żony, jest nijaki – ani nie pomaga rozwiązać zagadki, ani nie staje się jej ofiarą w sposób angażujący widza.
Dzieci w horrorach często są kluczowymi postaciami wprowadzającymi element niepokoju. Tutaj Nelson i Janice odgrywają przewidywalne role: jedno z nich jako pierwsze dostrzega zagrożenie, drugie jest bardziej sceptyczne. Ich losy nie wzbudzają większego zainteresowania, a dialogi bywają sztuczne.
Nie da się ukryć, że niski budżet filmu odbił się na efektach specjalnych. CGI, zwłaszcza w momentach, gdy obrazy zaczynają „ożywać”, wygląda sztucznie i odbiera scenom wiarygodność. To zmarnowana szansa, bo dobrze wykonane efekty praktyczne mogłyby nadać filmowi wyjątkowy charakter.
Dźwięk również nie do końca spełnia swoją rolę. Ścieżka dźwiękowa jest momentami zbyt nachalna i przewidywalna – zamiast subtelnie podsycać napięcie, często informuje widza, kiedy powinien się bać. To sprawia, że momenty grozy stają się mniej efektywne.
„Klątwa Obrazu” to film z ciekawym punktem wyjścia, ale niewykorzystanym potencjałem. Intrygująca historia mogła być rozwinięta w bardziej psychologiczny sposób, a zamiast tego dostajemy przewidywalne sceny i sztampowe rozwiązania.
Mimo interesującej scenografii i pomysłu na fabułę, słabe aktorstwo, nieudane efekty i brak prawdziwego napięcia sprawiają, że „The Painted” trudno zaliczyć do wyróżniających się horrorów 2024 roku. Jest to produkcja, którą można obejrzeć z ciekawości, ale raczej nie zostanie ona na długo w pamięci fanów gatunku.
Ocena końcowa: 4/10
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz