Natręt ("Control Freak") 2025 - recenzja


Horror psychologiczny i body horror to podgatunki, które nieustannie eksplorują ludzkie lęki przed utratą kontroli nad własnym ciałem i umysłem. Film „Natręt” („Control Freak”) w reżyserii Shala Ngo idealnie wpisuje się w tę konwencję, serwując nam opowieść o pasożytniczym demonie, który stopniowo przejmuje kontrolę nad życiem głównej bohaterki. Wciągający klimat, dobrze stopniowane napięcie i intensywna gra aktorska Kelly Marie Tran czynią ten film intrygującą propozycją dla fanów ambitniejszych horrorów.

Val (Kelly Marie Tran) to popularna mówczyni motywacyjna, która po latach życia w USA wraca do swojej ojczyzny, by odnaleźć równowagę po trudnym okresie zawodowym. Jednak zamiast spokoju, jej życie zaczyna zmieniać się w koszmar. Wszystko zaczyna się od niepozornego swędzenia skóry głowy, które przeradza się w niepokojące halucynacje i niekontrolowane ruchy ciała.

Gdy Val szuka pomocy, odkrywa, że jej przypadłość może mieć związek z lokalnymi wierzeniami. Według opowieści starszych mieszkańców, jej rodzinę od pokoleń nawiedza „Cień Chwytacza” – pasożytnicza istota, która powoli przejmuje kontrolę nad umysłem ofiary, zamieniając ją w marionetkę pozbawioną własnej woli.

Z każdą kolejną nocą Val traci więcej kontroli nad sobą – w nocy lunatykuje, w dzień mówi rzeczy, których nie pamięta, a jej ciało zaczyna zdradzać oznaki niepokojącej transformacji. Wkrótce nie może ufać nawet własnym zmysłom, a najbliżsi zaczynają się od niej odsuwać. W akcie desperacji kobieta postanawia zbadać swoje rodzinne korzenie i znaleźć sposób na uwolnienie się od siły, która nie tylko ją prześladuje, ale także zmienia w coś, czym nigdy nie chciała się stać.

Reżyser Shal Ngo świetnie balansuje między klasycznym horrorem a psychologicznym thrillerem. Nastrój filmu jest gęsty i duszny – Val niemal od początku wpada w spiralę paranoi, a widzowie są zmuszeni razem z nią doświadczać narastającej grozy.

Wizualnie film robi wrażenie. Operator kamery Matt Mitchell stosuje ciasne kadry, które potęgują poczucie klaustrofobii, a barwy dominujące w filmie – chłodne błękity i brudne odcienie szarości – podkreślają stan psychicznego rozkładu bohaterki. Szczególną rolę odgrywa gra światłem i cieniem, co nadaje „Natrętowi” niemal sennego, halucynacyjnego charakteru.

Dźwięk w filmie również zasługuje na pochwałę. Muzyka autorstwa The Newton Brothers to mieszanka minimalistycznych, elektronicznych brzmień i przerażających, niskich dźwięków, które budują niepokój. Dodatkowo efekty dźwiękowe, jak szumy, szepty i zniekształcone odgłosy, sprawiają, że widz zaczyna odczuwać ten sam dyskomfort, co główna bohaterka.

Kelly Marie Tran, znana głównie z roli Rose w „Gwiezdnych Wojnach”, udowadnia, że ma ogromny potencjał aktorski. Jej stopniowa transformacja – zarówno psychiczna, jak i fizyczna – jest hipnotyzująca. W jednej chwili jest pewna siebie, w kolejnej przerażona, a potem nagle przeistacza się w zupełnie obcą osobę, z dziwną manierą mówienia i niepokojącym spojrzeniem.

Pozostali aktorzy, w tym Kieu Chinh jako tajemnicza ciotka Thuy oraz Miles Robbins w roli przyjaciela Val, dobrze dopełniają obsadę, ale to Tran jest prawdziwą gwiazdą filmu. Jej występ sprawia, że widz odczuwa jej rozpacz, strach i stopniową utratę człowieczeństwa.„

Natręt” operuje mocnymi motywami body horroru, stopniowo pokazując fizyczną degradację Val. Sceny, w których bohaterka próbuje zapanować nad własnym ciałem, są jednymi z najbardziej przerażających momentów filmu.

Jednocześnie film można odczytać jako metaforę toksycznych relacji i społeczeństwa, które narzuca jednostce określone normy. Val jako mówczyni motywacyjna jest przyzwyczajona do pełnej kontroli nad sobą i swoim wizerunkiem. Kiedy zaczyna ją tracić, jej walka staje się nie tylko horrorem w dosłownym sensie, ale także symboliczną walką o zachowanie własnej tożsamości.

"Natręt” to horror, który wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. To nie tylko historia o opętaniu, ale również psychologiczna podróż w głąb umysłu kobiety walczącej o swoją tożsamość. Film oferuje świetną atmosferę, znakomitą grę aktorską i mocne, przerażające sceny, które zostają w pamięci na długo po seansie.

Dla fanów horrorów psychologicznych i body horroru – absolutny must-watch. Jeśli jednak ktoś szuka typowego horroru z jump scare'ami i prostą fabułą, może poczuć się zawiedziony. „Natręt” wymaga od widza skupienia i cierpliwości, ale w zamian oferuje naprawdę intensywne przeżycie.

Ocena: 8/10

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł