Statek widmo (2002) - Recenzja
Fabuła: Grupa poszukiwaczy odnajduje zaginiony przed laty statek.
Opinia: Dzisiaj w recenzji kultowy już "Statek widmo" z 2002 roku, który rozpoczyna się makabryczną sceną, w której stalowa lina przecina na pół bawiących się pasażerów. Następnie po 40 latach od zaginięcia statku grupa poszukiwaczy odnajduje go i napawani wizją bogactwa szukają sposobu na odholowanie go. Wewnątrz ogromnej łajby znajdują jednak inny, równie bezcenny łup. Radość jednak szybko mija, gdy odkrywają, że pokryty rdzą statek jest nawiedzony. Fabuła brzmi całkiem fajnie, a jak to wszystko prezentuje się w praniu? Całkiem nie najgorzej. Produkcję cechuje mroczny klimat, który momentami prezentuje nie małą psychodele. Na szczególne wyróżnienie zasługuje scena w sali balowej, w której jeden z bohaterów konfrontuje się z duchem śpiewaczki. A to dopiero jeden z kilku mocniejszych momentów, reszty nie będę zdradzał, bo uważam, że warto samemu obejrzeć ten film, zwłaszcza że nudy nie ma, a sam seans ogląda się przyjemnie. Wadzić mogą natomiast główni bohaterowie, którzy są jak dla mnie nijacy oraz efekty komputerowe duchów, które pod koniec pokuły moje oczy. Ale tak suma sumarum moje wrażenia na temat filmu są pozytywne.
Moja ocena to 6/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz