Raz, dwa, trzy... wchodzisz do gry! (2023) – recenzja horroru, który zamienia dziecięcą zabawę w koszmar



Horrory często czerpią inspiracje z niewinnych elementów naszego życia – lalek, kołysanek, gier dla dzieci – przekształcając je w źródło strachu. „Raz, dwa, trzy... wchodzisz do gry!” („The Elevator Game”), reżyserowany przez Rebekah McKendry, sięga po miejską legendę, która od lat krąży po forach internetowych. Film zabiera nas w mroczną podróż do świata, w którym jeden błąd może skazać nas na wieczne uwięzienie w krainie koszmarów.

Film opowiada historię Ryana (Gino Anania), który dołącza do grupy młodych vlogerów prowadzących kanał internetowy o miejskich legendach. W poszukiwaniu nowego, viralowego materiału postanawiają wypróbować Grę w windę – rytuał, który rzekomo umożliwia podróż do innego wymiaru.

Według zasad, aby dostać się do tajemniczego świata, trzeba skorzystać z windy w budynku o co najmniej dziesięciu piętrach i wykonać określoną sekwencję przycisków. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na dziesiątym piętrze ma pojawić się kobieta w czerwieni, której nie wolno zauważyć ani do niej mówić.

Grupa, początkowo sceptyczna, traktuje rytuał jako głupią zabawę – do momentu, gdy okazuje się, że coś poszło nie tak. Ryan, mający osobisty powód, by podjąć wyzwanie (zaginięcie siostry, która wcześniej próbowała tej samej gry), szybko odkrywa, że tajemnicza kobieta nie jest tylko legendą, a rzeczywistość wokół nich zaczyna się zmieniać w niepokojący, labiryntowy koszmar.

„Raz, dwa, trzy... wchodzisz do gry!” skutecznie buduje atmosferę niepokoju, zamykając bohaterów w klaustrofobicznych, ograniczonych przestrzeniach. Windy, wąskie korytarze i martwe punkty kamery stają się narzędziem grozy – widz czuje się uwięziony razem z postaciami, nie mogąc znaleźć drogi ucieczki.

Rebekah McKendry unika nadmiernego efekciarstwa CGI, zamiast tego korzystając z gry świateł i dźwięku. Niepokojące odgłosy skrzypienia windy, echa kroków i nagłe przerwy w oświetleniu skutecznie budują napięcie. Z kolei momenty, w których świat wydaje się zmieniać bez ostrzeżenia – drzwi prowadzące do tych samych korytarzy, windy poruszające się wbrew logice – przywodzą na myśl atmosferę koszmaru sennego.

Kolorystyka filmu opiera się na chłodnych, sinych odcieniach, kontrastujących z intensywną czerwienią pojawiającą się w kluczowych momentach – zwłaszcza przy postaci kobiety w czerwieni, która jest wizualnym centrum grozy.

Obsada składa się głównie z młodych aktorów, którzy wiarygodnie oddają dynamikę grupy internetowych eksploratorów miejskich legend.

  • Gino Anania (Ryan) świetnie oddaje postać rozdartego między sceptycyzmem a potrzebą poznania prawdy. Jego przemiana z ostrożnego obserwatora w kogoś, kto naprawdę zaczyna rozumieć konsekwencje gry, jest dobrze poprowadzona.
  • Verity Marks (Chloe), liderka grupy vlogerskiej, stanowi realistyczny portret influencerki gotowej pójść na wszystko dla dobrego materiału.
  • Alec Carlos (Kevin) i Megan Best (Izzy) zapewniają balans między komediowymi i dramatycznymi momentami, dodając filmowi dynamiki.

Jednak to postać kobiety w czerwieni (Amanda Deibert) jest prawdziwym źródłem koszmaru – jej nieruchoma postawa, powolne ruchy i złowieszcze spojrzenie sprawiają, że każda scena z jej udziałem jest przepełniona napięciem.

Choć „Raz, dwa, trzy... wchodzisz do gry!” opiera się na nadprzyrodzonym koncepcie, można w nim dostrzec również metafory egzystencjalnego lęku i traumy.

  • Gra w windę jako metafora spirali obsesji – Ryan nie potrafi odpuścić i wciąż szuka odpowiedzi, mimo że każdy kolejny krok prowadzi go głębiej w koszmar.
  • Uwięzienie w windzie jako symbol niemożności przepracowania żałoby – film niejednokrotnie sugeruje, że świat „po drugiej stronie” może być odzwierciedleniem psychicznych stanów postaci.
  • Kobieta w czerwieni jako personifikacja strachu przed nieznanym – czy naprawdę jest demonem, czy może czymś bardziej symbolicznym?

To właśnie warstwa psychologiczna sprawia, że film działa na poziomie znacznie głębszym niż zwykły horror o duchach.


Podsumowanie:

„Raz, dwa, trzy... wchodzisz do gry!” to znacznie więcej niż typowy horror o duchach. Łączy w sobie elementy miejskiej legendy, thrillera psychologicznego i egzystencjalnej grozy, budując atmosferę, która długo nie pozwala o sobie zapomnieć.

Choć momentami korzysta z klasycznych motywów gatunku, to dzięki świetnemu budowaniu napięcia, nieoczywistej fabule i fenomenalnej postaci kobiety w czerwieni wyróżnia się na tle innych filmów opartych na internetowych creepypastach.

Dla fanów horrorów psychologicznych i tych, którzy cenią niepokojącą, subtelną grozę zamiast tanich jumpscare’ów, ten film będzie strzałem w dziesiątkę.

Ocena: 8,5/10

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł