Pasożyt (Parasyte/Kiseiyuu) Tom 1- Hitoshi Iwaaki - recenzja 1 tomu mangi
*disclaimer*
Żeby nie było problemów autorskich itp. pierwsze zdjęcie poglądowe okładki tomiku pochodzi ze strony sklepu mangowego Yatta.pl i Wydawnictwa Studio JG. Zdjęcie nie ma na celu kraść pracy ani praw autorskich, czy przywłaszczać cudzego mienia intelektualnego, pisarskiego, wydawniczego, bądź stosowania plagiatu autora mangi (Hitoshi'ego Iwaaki'ego) ani ludzi związanych z wydawnictwem Studia JG czy Sklepu dystrubującego mangę - Studia JG, a ma być jedynie zdjęciem poglądowym jak u nas w Polsce wygląda okładka owej mangi dla nie wtajemniczonych w klimaty japońskiej mangi czy mangowych wydawnictw. Poniżej dla legalności podaję link skąd pobrałem fotografię z okładką do celu pogladowego posta.
https://yatta.pl/Pasozyt_01,207215,p
https://studiojg.pl/
***
W świecie, gdzie człowiek stawia się na szczycie łańcucha pokarmowego, rzadko dopuszczamy myśl, że moglibyśmy stać się ofiarami czegoś… inteligentniejszego, bardziej bezwzględnego, i co najgorsze – wewnętrznego. Taki właśnie niepokój sączy się z każdej strony pierwszego tomu "Pasożyta", klasycznej już mangi grozy autorstwa Hitoshiego Iwaakiego.
Akcja rozpoczyna się bez zbędnych ceregieli. Na Ziemię spadają tajemnicze pasożyty – istoty nieznanego pochodzenia, które infekują ludzi, wnikając do ich ciał i przejmując kontrolę nad mózgiem. Główny bohater, nastoletni Shinichi Izumi, cudem unika pełnej inwazji – pasożyt, który miał zająć jego głowę, osiada w jego prawej dłoni. Tak rodzi się niepokojąca symbioza między człowiekiem a potworem. Pasożyt – zwany później Migi – nie ma emocji, nie zna litości, ale musi współpracować z Shinichim, by przetrwać.
Ta premisa to tylko początek psychologiczno-biologicznego horroru, który autor rozwija z chirurgiczną precyzją. Już w pierwszym tomie mamy do czynienia z brutalnymi atakami, przekształconymi twarzami i pytaniami o to, co czyni nas ludźmi.
Shinichi to z początku przeciętny licealista, nieco neurotyczny, lękliwy – ktoś, z kim łatwo się utożsamić. Jednak pojawienie się Migiego wywraca jego świat do góry nogami. Nie chodzi tylko o fizyczne zmiany – to transformacja psychiki, wewnętrzne rozdarcie między człowieczeństwem a brutalną logiką pasożyta. Migi, mimo swojego obojętnego i analitycznego podejścia, z czasem staje się fascynującą postacią – nie tylko potworem, ale bytem, który uczy się, ewoluuje.
Największą siłą pierwszego tomu "Pasożyta" jest atmosfera. Groza nie płynie tu z tanich straszaków czy hektolitrów krwi (choć brutalności nie brakuje), ale z nieustannego poczucia zagrożenia, obcości i niemożności ucieczki. To body horror w najczystszej postaci – organiczne przemiany, twarze rozszarpywane na oczach świadków, ciała przekształcone w śmiercionośne narzędzia. Styl rysunku Iwaakiego, choć na pierwszy rzut oka dość klasyczny, w scenach przemian i makabry pokazuje pełnię swojej siły – przekształcone ludzkie głowy i kończyny budzą autentyczne obrzydzenie i lęk.
Już od pierwszych rozdziałów manga zadaje pytania o miejsce człowieka w naturze. Pasożyty nie atakują dla rozrywki – jedzą, by przetrwać. To my, ludzie, uważamy się za władców świata, a może jesteśmy tylko jednym z wielu ogniw, które można bez skrupułów wyeliminować? Iwaaki dotyka też problemów tożsamości, relacji ciała i umysłu, granic człowieczeństwa oraz współistnienia z "innym".
Pierwszy tom "Pasożyta" to mocne uderzenie – zarówno narracyjnie, jak i wizualnie. To opowieść o utracie niewinności, o obcości, która czai się wewnątrz nas samych, i o walce, której nie da się wygrać bez utraty części siebie. Dla fanów horroru, science fiction i egzystencjalnych dylematów to pozycja obowiązkowa. A jeśli po lekturze poczujesz, że coś rusza się w twojej dłoni… cóż, być może jest już za późno.
Ocena: 9/10 – za atmosferę, pomysłowość i powolne budowanie niepokoju, który nie daje o sobie zapomnieć.
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz