Pasożyt (Kiseijuu/Parasyte) - recenzja 2 tomu mangi


Po szokującym otwarciu serii, drugi tom Pasożyta nie zwalnia tempa. Hitoshi Iwaaki z chirurgiczną precyzją pogłębia zarówno relację między Shinichim a Migim, jak i mroczną tajemnicę inwazji pasożytów. Jeśli pierwszy tom był uderzeniem pięścią w żołądek, drugi to powolne, lodowate palce zaciskające się wokół gardła.

Z każdą stroną świat przedstawiony staje się coraz mniej bezpieczny. Pasożyty nie tylko istnieją – one się organizują. Pojawiają się nowi przeciwnicy, tacy jak groteskowy, wielopostaciowy „potwór eksperymentalny”, który testuje granice ewolucji, oraz osobniki pasożytnicze, które zaczynają… rozumieć ludzkie społeczeństwo.

Shinichi zostaje wrzucony w sytuację, której nie rozumie, i której nie potrafi kontrolować. Jego życie wciąż wydaje się „normalne” – szkoła, rodzice, znajomi – ale to tylko fasada. Codzienność zaczyna przeciekać krwią.

Największym atutem drugiego tomu jest pogłębianie psychiki bohatera. Shinichi zaczyna się zmieniać. Migi, choć nadal obojętny emocjonalnie, zaczyna działać jak lustrzane odbicie Shinichiego – uczą się od siebie, analizują siebie nawzajem. To właśnie ta relacja jest emocjonalnym kręgosłupem historii. Z jednej strony chłopak, który próbuje zachować człowieczeństwo. Z drugiej – pasożyt, który, paradoksalnie, zaczyna się uczyć, czym to człowieczeństwo jest.

Zmienia się też dynamika relacji z otoczeniem. Shinichi staje się wyobcowany – zarówno przez swój sekret, jak i wewnętrzną przemianę. Coraz mniej pasuje do świata ludzi… ale do świata pasożytów – jeszcze nie należy.

Tom drugi to również wzrost brutalności – nie w sensie ilości krwi, lecz jej znaczenia. Sceny morderstw są zimne, metodyczne. Nie ma tu teatralności. Pasożyty zabijają, bo tak działa ich biologia – bez emocji, bez nienawiści. I właśnie to przeraża najbardziej.

Pojawiają się też silniejsze elementy symboliczne. Pasożyty, przejmując ludzkie twarze i żyjąc wśród ludzi, zaczynają tworzyć własne reguły. To jak wirus uczący się żyć w organizmie gospodarza. Czy człowiek jest tylko jedną z form przetrwania na tej planecie? A może to pasożyty są nowym etapem ewolucji?

Iwaaki nie spieszy się z odpowiedziami. Buduje napięcie z rozmysłem – przez dialogi, obserwacje, pozorne momenty ciszy, które nagle przerywa śmierć. Klimat jest duszny, przytłaczający. Każdy rozdział zostawia niepokój – nie tylko w fabularnym sensie, ale również moralnym. Czy Shinichi może pozostać sobą, jeśli jego ciało i umysł nieustannie się zmieniają?

Drugi tom "Pasożyta" pogłębia wszystkie atuty tomu pierwszego. To opowieść o granicach między człowiekiem a potworem, o ewolucji, która nie pyta o zgodę, i o lęku przed utratą tożsamości. Wciągająca, niepokojąca, momentami obrzydliwa – ale zawsze inteligentna. Nie horror dla horroru – lecz horror z filozoficznym podtekstem.

Ocena: 9/10 – za konsekwentne budowanie świata, psychologiczny ciężar i bezlitosne pytania, na które nie chcemy znać odpowiedzi.

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł