Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2025

Pasożyt (Kiseijuu/Parasyte) Hitoshi Iwaaki - recenzja 7 tomu mangi

Obraz
Siódmy tom mangi "Pasożyt" autorstwa Hitoshiego Iwaakiego to moment, w którym napięcie osiąga punkt wrzenia, a egzystencjalna groza ustępuje miejsca brutalnej konfrontacji – nie tylko międzygatunkowej, ale i wewnętrznej, toczącej się w duszy głównego bohatera, Shinichiego Izumiego. Studio JG, które z godną pochwały starannością prezentuje kolejne tomy tej ponadczasowej serii, oddaje w ręce polskiego czytelnika jeden z najbardziej intensywnych rozdziałów tej opowieści, pełen mrocznych refleksji, psychologicznej głębi i surowej przemocy. Od samego początku tomu czuć, że stawka uległa zmianie. Pasożyty, które wcześniej działały w ukryciu, testując granice ludzkiego pojmowania i reakcji, teraz podejmują działania bardziej skoordynowane, przypominające zorganizowaną infiltrację społeczeństwa. Nie są już tylko bezmyślnymi drapieżnikami – ewoluują, tworzą własne hierarchie, zaczynają analizować człowieka jako zbiorowość i jednostkę. To, co wcześniej było abstrakcyjnym z...

Squid Game: Sezon 3 (2025) - Recenzja finału

Obraz
Opinia: Wielki finał uwielbianego przez widzów serialu już za nami. Co się w nim wydarzyło? Czy Seong Gi-hun stał się dwukrotnym zwycięzcą squidowych rozrywek? Lub może udało mu się dopiąć swego i rozbił szajkę zajmującą się makabrycznymi igrzyskami? Cóż, odpowiedź na to okazała się dość ciekawa, ale jako że to recenzja bezspoilerowa, to będziecie musieli zapoznać się z nią sami. Ja natomiast odpowiem na to, czy trzeci sezon usatysfakcjonował, czy może jednak okazał się totalnym rozczarowaniem. No więc mamy oto ciąg dalszy wydarzeń z sezonu drugiego, który jak pamiętamy zakończył się jedną wielką rozróbą. Gi-hun jako jedyny zostaje oszczędzony raczej chyba tylko dlatego, że bez niego trzeci sezon mógł stracić na znaczeniu? Zabrzmi to szalenie , ale wolał bym, aby twórcy pokazali, że mają jaja i uśmiercili Gi-huna w finale drugiego sezonu. W serialu było kilka fajnie zbudowanych postaci, którzy mogli by przejąć pałeczkę głównego bohatera po Seongu. No ale dobra, niech im będ...

Karma dla Bestii (Flesh For the Beast) 2003 - recenzja erotycznego horroru z dawką gore i muzyką gitarzysty rockowego Buckedhead'a

Flesh for the Beast”, znany w Polsce jako „Karma dla Bestii”, to horror klasy B z 2003 roku, który bez skrępowania zanurza się w estetyce erotycznej grozy, stanowiąc pełnokrwisty (dosłownie i w przenośni) hołd dla pulpowych produkcji z lat 70. i 80. Wyreżyserowany przez Terence’a Grossa film balansuje między eksploatacją a atmosferą okultystycznego horroru, oferując widzowi gęsty klimat seksualnej grozy, demoniczne femme fatale i mnóstwo krwi — przy jednoczesnym zachowaniu świadomego kampowego stylu. Wbrew swojej niskobudżetowości i wyraźnym ograniczeniom produkcyjnym, film tworzy spójną wizję świata, w którym zmysłowość i śmierć są nierozłączne. Akcja filmu rozgrywa się w opuszczonej, wiktoriańskiej posiadłości, w której dochodziło niegdyś do niewyjaśnionych, brutalnych zbrodni. Współcześnie dom zostaje odwiedzony przez grupę badaczy zjawisk paranormalnych, wysłanych tam przez tajemniczego właściciela. Szybko okazuje się, że miejsce jest nawiedzone nie przez duchy w klasycznym sensie...