The Last of Us: Sezon 2 - Odcinek 6 (2025) - Omówienie spoilerowe
Omówienie: No więc mamy kolejny, przedostatni już odcinek co tygodniowego cyklu. Tym razem cofamy się w nim parę lat wstecz, kiedy to Joel był jeszcze żywy i poprostu dostajemy odcinek poświęcony relacji na bazie ojciec/córka, w którym to Joel co roku robi Ellie jakieś niespodzianki urodzinowe. A to jednego roku gitara własnoręcznej roboty (swoją drogą wypasiona. Aż sam bym na niej poszarpał), drugiego roku w ramach urodzin zabiera ją do muzeum, w którym ma okazję posiedzieć w kokpicie Apollo 13 i pofantazjować o podróży kosmicznej. No naprawdę mega uroczy odcinek, w którym idzie się wzruszyć w paru scenach. A najważniejsza scena, to ta, w której Joel pod przymusem przyznaje się Ellie, co zaszło kilka lat temu w szpitalu. Mocarna scenka, jak cholera. Oryginalnie w grze też mamy parę podobnych scen, w których dostajemy wgląd w przeszłość. Niektóre są odwzorowane jeden do jeden, jak ta w kokpicie Apollo 13, ale są i takie, które zostały odwzorowane, ale parę szczegółów zostało zmienione, jak na przykład moment z wyjaśnieniem prawdy. Bo w grze Ellie sama poznaje prawdę, przez co przez kolejne lata ma żal do Joela, a tutaj trochę co innego spowodowało, że dziewczyna gniewa się na przybranego ojca przez następne dwa lata. Ale gdzie wady? Gdyby serial odwzorowywał grę w każdym detalu, to było by to nudne. Z innych rzeczy, to Joel przyłapał bohaterkę na jaraniu trawki z koleżanką i ją opierdzielił, a na początku odcinka dostaliśmy scenkę z młodym Joelem, który odbył męską rozmowę ze swoim ojcem i dowiadujemy się z niej, że spuszczał on regularnie jemu i Tommy'emu manto. Podsumowując to jest to bardzo dobry odcinek. Akcji w nim mało, ale została ona zastąpiona emocjami, a te wylewały mi się z ekranu telefonu. Poruszył temat ojcostwa i to czy być dla dziecka surowym tak, jak surowym był wobec niego jego stary, czy może być mądrzejszym i obluzować śrubę. To tyle, jeśli chodzi o omówienie tego odcinka. Do następnego.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz