Dark: Sezon 3 (2020) - Recenzja serialu


Omówienie, opinia + spoilery: No dobra, całe "Dark" już za mną, więc teraz czas na małe podsumowanie trzeciego sezonu, w którym tym razem będą lekkie spoilery, więc jeśli nie oglądałeś/nie oglądałaś serialu, to czytasz to na własną odpowiedzialność. No więc mamy finałowy sezon, który rozpoczyna się minutę po zakończeniu sezonu drugiego. Sezon ten zostaje wzbogacony już nie tylko o podróże w czasie, ale także o przemieszczanie między równoległymi rzeczywistościami. I tak Jonas trafia do realiów, w którym Mikkel nigdy nie cofnął się w czasie do 1986 roku, a co za tym idzie, nie poznał Hanny, przez co główny bohater nigdy się nie narodził, a co za tym z kolei idzie, nigdy nie narodził się także Adam. Ale podróżowanie w czasie w tamtej rzeczywistości jest nadal dostępne, tylko tyle, że wiążą się z nimi całkiem inne wydarzenia, na czele których stoi Ewa. Oczywiście nawiązanie do biblijnego Adama i Ewy nie jest tu przypadkowe, ale żeby opisać wszystko, co, gdzie, kiedy w jakiej rzeczywiści się dzieje, to musiał bym ślęczeć nad tym postem przez kolejne dwie godziny, bo tam jest tak nawalone tymi fabularnymi puzzelkami, że szok. W dwóch ostatnich odcinkach nawet już chyba samym twórcom nie chciało się za bardzo łączyć tych wszystkich kropek, więc przyśpieszyli bieg wydarzeń bez żadnego wyjaśnienia. I tu jest właśnie duża wada tego sezonu, bo twórcy poprostu przekombinowali. Przedobrzyli. Ilość elementów układanki ich przytłoczyła. I tak między innymi nie dowiedzieliśmy się, w jakim celu bohaterowie cofnęli się do okresu przedwojennego lub dlaczego Jonasowi oszpeciła się buzia i zszedł na złą drogę. Coś tam Bartosz wspomniał, że to nadmiar podróży źle się na nim odbił, ale szkoda, że przeskoczyli tą ewolucję Jonasa w Adama. I wogóle chyba co minutę skakali z jednego okresu czasowego do drugiego i mieliśmy scenę w 1907 roku, po minucie przeskok do 2040, a po chwili zaś przeskok do okresu międzywojennego. Żeby przeanalizować multum rzeczy, które naraz się ukazywały, potrzeba by było wyhodować sobie trzecią półkule mózgową. A serial natomiast zakończył się, że główni bohaterowie dotarli do samego początku tego, co wywołało lawinę zdarzeń na przestrzeni serialu i to powstrzymali, co sprawiło, że wszystko co wydarzyło się potem, nie wydarzyło się nigdy. Zakończenie trochę jałowe, ale ma sens i nie jest jakoś przekombinowane. Poprostu jest. Z tym, że czuć w tym zakończeniu pewien niedosyt, bo człowiek takie "hę? Już? To wszystko?". No nic. I oto całe "Dark". Serial, który można odbierać, jako metaforę bólu spowodowanego katastrofalnymi konsekwencjami błędnych decyzji, jak i samego naszego ludzkiego życia, które jest powtarzającym, niekończącym się cyklem. Rodziny się, przeżywamy dzieciństwo, chodzimy do szkoły, po ukończonej szkole pracujemy aż do starości, przeżywamy sędziwy wiek i umieramy. Między tym jeszcze się rozmnażamy się, a nasze potomstwo się rodzi i rozpoczyna cały cykl od nowa. Piękny temat do filozofii. Mimo, że trzeci sezon pogmatwamy i poplątany, jak nic innego, co w życiu obejrzałem, to nadal oglądanie go sprawiło mi ogromną radochę. "Dark" to z pewnością serial, o którym prędko nie zapomnę.

Sezon trzeci oceniam na 6+/10, a serial całościowo na 8❤️/10. Coś fantastycznego.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł