Oryginał lepszy od słynnej adaptacji filmowej?? Suzuki Koji "The Ring"- recenzja oryginalnej książki
W świecie horroru nazwisko Koji Suzuki pozostaje nieco w cieniu filmowej sławy, jaką zyskała adaptacja jego powieści. Jednak to właśnie „The Ring” (jap. リング) – książka wydana w Japonii w 1991 roku – dała początek jednemu z najbardziej rozpoznawalnych motywów współczesnej grozy: przeklętej kasety wideo, której obejrzenie oznacza śmierć w ciągu siedmiu dni. Choć wielu kojarzy „The Ring” głównie z wersją filmową Hideo Nakaty lub jej hollywoodzkim odpowiednikiem, literacki pierwowzór to dzieło znacznie bardziej złożone, mroczne i filozoficzne.
Suzuki stworzył powieść, która łączy elementy klasycznego horroru z psychologicznym dreszczowcem i refleksją nad technologią, społeczeństwem i ludzkim strachem przed nieuniknionym. To kultowa pozycja dla fanów japońskiego horroru (tzw. J-horror), ale również książka, która świetnie sprawdza się jako samodzielna powieść grozy.
Historia rozpoczyna się w sposób niemal klasyczny: grupa młodych ludzi ginie w niewyjaśnionych okolicznościach – w dokładnie tym samym czasie, tego samego dnia. Ich śmierć wydaje się zupełnie irracjonalna – żadnych oznak przemocy, żadnych dowodów na chorobę, a wyraz przerażenia na twarzach ofiar budzi głęboki niepokój.
Sprawą zaczyna interesować się Kazuyuki Asakawa, tokijski dziennikarz, który przypadkowo dowiaduje się, że jego siostrzenica była jedną z ofiar. Trop prowadzi go do tajemniczej kasety wideo, ukrytej w domku wypoczynkowym w górach. Po obejrzeniu nagrania, Asakawa otrzymuje wyrok: siedem dni życia – o ile nie odkryje sposobu na przerwanie klątwy.
Wspólnie z przyjacielem z czasów studenckich, ekscentrycznym i nieco przerażającym Ryujim Takayamą, rozpoczyna wyścig z czasem. Śledztwo prowadzi ich do Sadako Yamamury, kobiety z tragiczną przeszłością i niezwykłymi zdolnościami paranormalnymi, której nieszczęsny los stał się zarzewiem klątwy przenoszącej się przez nośnik wideo.
Suzuki pisze precyzyjnym, niemal dziennikarskim stylem, co jest zabiegiem zamierzonym – główny bohater jest dziennikarzem, a cała historia przybiera formę dochodzenia, rekonstrukcji wydarzeń, analizy dowodów. Autor nie epatuje obrazami grozy w sposób nachalny – buduje napięcie metodą subtelnej eskalacji, zagęszczając atmosferę z każdą stroną. Wykorzystuje narzędzia thrillera, by uwiarygodnić opowieść o nadnaturalnym zjawisku, przez co sama klątwa wydaje się jeszcze bardziej realna.
Powieść ma wyraźny rytm: od tajemniczej śmierci, przez detektywistyczne dochodzenie, aż po odkrycie przerażającej prawdy. Kulminacja nie następuje nagle – to raczej narastająca groza egzystencjalna, w której strach nie wynika z potwora czającego się w ciemności, ale z nieuchronności przeznaczenia i ludzkiej bezradności wobec czegoś, czego nie sposób objąć rozumem.
Asakawa to typowy bohater-thrillerowiec: logiczny, sceptyczny, a zarazem targany rosnącym lękiem. Jego wewnętrzna przemiana – od racjonalisty do człowieka konfrontującego się z niemożliwym – to jeden z mocniejszych elementów fabularnych. Z kolei Ryuji, filozofujący, niepokojąco obojętny, z odrobiną mroku, pełni rolę katalizatora – jego obecność nadaje powieści metafizycznego ciężaru, a niejednoznaczna przeszłość sprawia, że nigdy do końca nie wiemy, czy sprzymierzeniec Asakawy jest bohaterem, czy... zwiastunem czegoś gorszego.
Kobiece postacie – zwłaszcza Sadako – mają w sobie coś archetypicznego. Choć Sadako niemal nie pojawia się fizycznie na kartach powieści, jej obecność dominuje narrację, a jej tragiczna historia, naznaczona odrzuceniem, przemocą i cierpieniem, nadaje przekleństwu moralnej ambiwalencji.
„The Ring” to nie tylko historia o duchu mszczącym się zza grobu. Suzuki porusza tu znacznie głębsze tematy:
- lęk przed technologią, która staje się nośnikiem zła,
- winę zbiorową i odpowiedzialność społeczną,
- struktury przemocy wobec tych, którzy nie mieszczą się w normie,
- a przede wszystkim – nieuchronność śmierci i próbę jej przechytrzenia.
Sadako nie jest zwykłym duchem. To byt przekraczający granice fizyczności, potrafiący przenikać media, ciało i czas. W tym kontekście „The Ring” jest niemal cybernetycznym horrorem – gdzie zło mutuje i przystosowuje się do współczesnych form komunikacji.
W przeciwieństwie do filmowych adaptacji, gdzie przerażenie opiera się głównie na wizualnych efektach, groza w książce Suzukiego jest cicha, lecz obezwładniająca. To groza codzienności, śmierci czyhającej gdzieś obok, ukrytej w zwykłym przedmiocie – kasecie, telewizorze, ekranie. Autor znakomicie wykorzystuje atmosferę narastającego lęku, zwątpienia i bezradności.
Finał powieści to mocny, niepokojący twist, który nie tylko zamyka pewien etap opowieści, ale stawia fundamentalne pytania: czy wiedza naprawdę daje władzę? Czy można wygrać z losem? Czy próbując się ratować, nie stajemy się narzędziem w rękach klątwy?
Zakończenie jest dalekie od katharsis. Raczej pozostawia czytelnika z uczuciem niepokoju i chłodnej refleksji. To nie horror, który „straszy i puszcza” – to powieść, która zostaje z czytelnikiem długo po odłożeniu książki.
„The Ring” Koji Suzukiego to nie tylko klasyka japońskiego horroru, ale też błyskotliwa, głęboka powieść o śmierci, technologii i ludzkim lęku przed nieznanym. Łącząc elementy thrillerowe z filozoficzną zadumą, Suzuki stworzył dzieło ponadczasowe – wciągające, niepokojące i prowokujące do myślenia.
To książka, która udowadnia, że najbardziej przerażające zjawiska nie muszą mieć formy – wystarczy, że są obecne.
Ocena końcowa: 9,5/10
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz