#annaismissing (2023) - Recenzja

Fabuła: Influencerka znana z prowokacyjnych treści zamieszczanych w interniecie przestaje publikować jakiekolwiek materiały. Kiedy 15-letnia uczennica Nina znajduje w telefonie ojca półnagie zdjęcie Anny, postanawia samodzielnie wyśledzić dziewczynę...

Opinia: Na dzisiaj kolejny thriller, tym razem z nutą dramatu, który opowiada o nastoletniej Annie. Jest ona znana głównie z prowokacyjnych treści, a oprócz tego łowi w internecie pedofili. No niezbyt bezpieczne zajęcie, zwłaszcza że chyba nawet się z tym za specjalnie nie kryje, że małolata, której dorośli faceci wysyłają zdjęcia swoich kutaczanów, to ona. No i pewnego dnia Anna nagle przestaje publikować w internecie jakiekolwiek posty, co z kolei zauważa jej fanka, Nina. Nie wiadomo, co stoi za jej dziwnym zniknięciem, więc młoda dziewczyna rozpoczyna swoje śledztwo, w trakcie którego w telefonie jej ojca odkrywa nagie zdjęcia Anny. No... Można powoli zacząć spekulować, w którą stronę to może pójść, że pewnie to jej ojciec stoi za porwaniem Anny, a dalej kto wie, może motyw znany z Megan is Missing i gość w tajemnicy ją gdzieś tam torturuje. No nic bardziej mylnego, bo okazuje się, że jej ojca łączy z Anną relacja... No krótko mówiąc około 40 letni facet umawia się na cimcirimci schadzki z 15 latką. Nieźle. No w świetle prawa dziewczyna jest już legalna, ale formalnie to jest jednak jeszcze dziecko i średnio wypada takie coś, jeśli ma się czterdziestkę na karku. No oczywiście gościowi zostaje przybita łatka pedofila, przez co musi mierzyć się z społeczną antypatią do niego. W jednej scenie nawet dostaje wpierdziel od grupy małolatów. No dobra, a co z naszą Anną? W drugiej połowie filmu okazuje się, że nie żyje. Głównym podejrzanym o jej śmierć staje się ojciec Niny, bo to on ją ostatni widział żywą. Ale czy to on ją zamordował, czy nie, to tego już zdradzał nie będę, bo może ktoś będzie chciał obejrzeć ten film i odkryć to własną rękę. Ja i tak już dużo zdradziłem. No dobra, a jak wypadła ta produkcja? Fabularnie uważam, że jest to spoko film, bo kryje się w nim kilka dobrych twistów, ale niestety thriller sam w sobie nie jest porywający. Jest on okropnie nudny i momentami człowiek oglądając to ma ochotę zasnąć. Akcja rozkręca się dopiero w drugiej połowie, gdy już Nina odkrywa w jeziorze nadgryzione przez ryby zwłoki Anny. Do tego momentu nie dzieje się nic bardziej angażującego, tylko wlecze się niemiłosiernie. Plus "#annaismissing" trwa około godziny pięćdziesiąt i kuźwa czuć, jak by to trwało z ponad 2h. Ale dotrwałem jakoś do końca. Czy polecam? Sam nie wiem. Jeśli nie macie nic innego do oglądania, to można rzucić okiem i samemu ocenić.

Moja ocena tego filmu to 4+/10.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł