Masakra Influencerów (Amp House) 2024 - recenzja
Masakra Influencerów” to horror z 2024 roku, który bezlitośnie wbija nóż w plecy współczesnej kultury mediów społecznościowych. W reżyserii Sadie Wren, film stanowi mieszankę slashera, satyry i psychologicznego thrillera. Choć tytuł może sugerować tani krwawy festyn, pod jego powierzchnią kryje się gorzka opowieść o próżności, sztuczności i cienkiej granicy między rzeczywistością a wykreowanym wizerunkiem.
Akcja rozgrywa się w luksusowej willi na odludziu, gdzie grupa popularnych influencerów zostaje zaproszona na tajemniczy „ekskluzywny retreat” – wydarzenie, które ma rzekomo odmienić ich kariery i zacieśnić relacje z fanami. Wśród zaproszonych są fit-celebrytka, gamer z toksyczną reputacją, podróżniczka udająca minimalistkę, para „idealnych” vlogerów rodzinnych oraz samozwańczy coach duchowego rozwoju. Szybko okazuje się, że coś jest nie tak – zasięg telefonów znika, nikt nie wie, kto zorganizował wydarzenie, a już pierwszej nocy dochodzi do brutalnego morderstwa.
Od tego momentu rozpoczyna się walka o przetrwanie, a w luksusowej posiadłości rozgrywa się krwawy spektakl, w którym każdy kolejny trup odsłania nowe kłamstwa, manipulacje i sekrety bohaterów.
Najmocniejszym elementem filmu jest jego krytyczne spojrzenie na kulturę influencerów. „Masakra Influencerów” nie jest tylko horrorem – to też satyra na życie podporządkowane algorytmom, polubieniom i wizerunkowi. Postacie są karykaturalne, ale niestety bardzo bliskie rzeczywistości: gotowe sprzedać prywatność za lajki, żyjące iluzją autentyczności, a jednocześnie kompletnie oderwane od prawdziwego świata. Reżyserka wyraźnie sugeruje, że ta obsesja na punkcie bycia „widzialnym” może prowadzić nie tylko do psychicznego rozkładu, ale wręcz do fizycznego zagrożenia.
Obsada filmu jest różnorodna i dobrze dobrana. Choć początkowo bohaterowie wydają się irytująco jednowymiarowi, z czasem ukazują swoje bardziej ludzkie, często tragiczne oblicze. Szczególnie wyróżnia się rola Raye Delgado jako Lany – influencerki od mindfulness, której spokojny wizerunek okazuje się być cyniczną fasadą skrywającą traumę i desperację. Równie mocna jest postać Noaha – popularnego prankstera, który staje się nieoczekiwanym głosem rozsądku, ale i ofiarą własnej przeszłości.
Pod względem horrorowym film oferuje sporo mocnych scen – brutalnych, ale nieprzesadzonych. Każde morderstwo jest kreatywnie zainscenizowane i powiązane z „tematem” danego influencera (np. streamer ginie podczas transmisji live, a influencerka fitness zostaje uwięziona w sprzęcie do ćwiczeń). Zabójca nosi maskę przypominającą emoji „serduszka w oczach” – co może wydawać się groteskowe, ale doskonale wpisuje się w krytyczny ton filmu.
Reżyserka umiejętnie balansuje między napięciem a ironią. Zdjęcia są nasycone kolorami, często przesadnie „instagramowe”, co kontrastuje z brutalnością wydarzeń. Film wykorzystuje też formę vlogów, relacji live i komentarzy z czatu – tworząc meta-narrację o tym, jak nawet śmierć może zostać „sprzedana” jako content.
Kulminacja filmu nie rozczarowuje – dochodzi do konfrontacji, w której nie wszystko jest tak, jak się wydaje. Ostateczne przesłanie jest gorzkie: w świecie, w którym jesteśmy stale obserwowani, prawdziwa prywatność i empatia przestają istnieć. Co więcej – nie tylko „followerzy” są odpowiedzialni za toksyczną kulturę online, ale również sami twórcy, którzy utrwalają ją z wyrachowaniem.
Podsumowanie
„Masakra Influencerów” to nie tylko zaskakująco sprawny horror, ale też inteligentna i odważna krytyka cyfrowego narcyzmu. Film udowadnia, że slasher może mieć coś więcej do powiedzenia niż tylko kto, gdzie i jak zginął. Pomimo pewnych przerysowań i fabularnych uproszczeń, jest to jeden z ciekawszych głosów współczesnego kina grozy.
Ocena: 7,5/10
Film polecany nie tylko fanom horrorów, ale każdemu, kto zastanawia się, dokąd zmierza nasz świat napędzany kliknięciami, filtrami i potrzebą uznania.
~Smiley~
Komentarze
Prześlij komentarz