Parasyte: Part 2 (Kiseijū) 2015 - recenzja japońskiego live action na bazie mangi i anime



FABUŁA:

Akcja drugiej części rozpoczyna się wkrótce po wydarzeniach z Part 1. Shinichi Izumi, wciąż dzielący swoje ciało z pasożytem Migi, coraz głębiej zostaje wciągnięty w wojnę pomiędzy ludźmi a pasożytami. Organizacja pasożytów, działająca pod przykrywką ludzkich instytucji, zaczyna działać coraz odważniej i brutalniej, czego symbolem jest potężny Goto – pasożyt idealny, w którym żyje kilka osobników naraz.

Shinichi staje w obliczu jeszcze trudniejszych decyzji: nie tylko musi powstrzymać Goto i jego współbraci, ale również pogodzić się ze stratami, jakich doznał w wyniku tej walki – przede wszystkim śmiercią swojej matki. Relacja z Satomi również zostaje wystawiona na próbę, gdy chłopak zatraca się w swojej „nieludzkiej” stronie. Migi z kolei, dotychczas zimny i logiczny, zaczyna wykazywać oznaki czegoś na kształt… emocji.

Takashi Yamazaki zamyka historię z większym rozmachem, ale również większym ciężarem emocjonalnym. Druga część jest bardziej dramatyczna i filozoficzna – zamiast skupić się wyłącznie na akcji, eksploruje pytania o tożsamość, ewolucję i współistnienie. Tempo narracji jest bardziej stonowane niż w pierwszym filmie, ale dzięki temu finał nabiera większego znaczenia.

Shôta Sometani rozwija postać Shinichiego w kierunku, który odzwierciedla rozdarcie między człowiekiem a czymś „więcej niż człowiekiem”. Jego mimika i ton wypowiedzi sugerują powolne oddalanie się od emocjonalności – co zostaje przełamane w kilku momentach kluczowych, kiedy przypomina sobie, co to znaczy być człowiekiem. Sadao Abe w roli głosowej Migiego ponownie błyszczy – jego interpretacja staje się dojrzalsza, a postać ręki-pasożyta nabiera tragizmu.

Tadanobu Asano jako Goto robi duże wrażenie – milczący, przerażający i niemal niezniszczalny. To przeciwnik z gatunku tych, którzy nie potrzebują słów, by siać grozę.

Druga część idzie o krok dalej w kwestii CGI – starcia z Goto są bardziej dynamiczne, krwawe i spektakularne. Sama animacja pasożytów pozostaje na równie wysokim poziomie, co w pierwszej części – ich ruchy są płynne, nieludzkie, a projekty zachowują groteskową estetykę z oryginału. W szczególności transformacje Goto i jego kombinacji pasożytów robią ogromne wrażenie.

Film podejmuje temat granicy między człowiekiem a „innym” – pytając, kto tak naprawdę zasługuje na życie. Pasożyty nie są już przedstawiane jednoznacznie jako źli – niektóre z nich uczą się empatii, podczas gdy niektórzy ludzie okazują się potworniejsi niż oni. Ważny motyw to także relacja Shinichiego z Migim, która w tej części przechodzi największą przemianę – od współzależności do przyjaźni, aż po wzruszające pożegnanie.

Naoki Satō ponownie dostarcza muzykę, która doskonale podkreśla emocjonalne momenty i sceny akcji. W kulminacyjnych scenach walki muzyka dramatycznie narasta, podczas gdy w momentach refleksyjnych staje się minimalistyczna i melancholijna.

Finał jest jednocześnie satysfakcjonujący i refleksyjny. Zamyka historię w sposób symboliczny, niepopadający w hollywoodzki banał. Pożegnanie Migiego i Shinichiego to jedna z najmocniejszych scen filmu – cicha, emocjonalna i pełna niedopowiedzeń. To rozstanie nie tylko z pasożytem, ale z częścią siebie.

"Parasyte: Part 2" to godna kontynuacja i zwieńczenie historii. Choć mniej dynamiczna niż część pierwsza, nadrabia głębią emocjonalną i filozoficznym wydźwiękiem. To film o dojrzewaniu, stracie, empatii i naturze życia. Stanowi wzorcowy przykład tego, jak adaptować mangę – nie tylko odwzorowując wydarzenia, ale też przenosząc ducha oryginału.

Ocena końcowa: 8,5/10

Bardziej dojrzały, spokojniejszy, ale i pełniejszy film – świetne domknięcie historii Shinichiego i Migiego.

~Smiley~

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł