Pierwsza noc oczyszczenia (2018) - Recenzja

Fabuła: Za każdą tradycją kryje się rewolucja. Kolejny Dzień Niepodległości będzie świadkiem corocznego 12-gozinnego bezprawia. Aby zmniejszyć roczne współczynniki przestępczości, organizacja New Founders of America (NFFA) testuje socjologiczną teorię, kierując – w ciągu jednej nocy – agresję na określoną zamknięta społeczność. Ale kiedy przemoc ciemiężców spotyka się z agresją zmarginalizowanych, patologia rozprzestrzenia się z przedmieść na cały kraj.

Opinia: Kolejna część Nocy oczyszczenia, która tym razem przedstawia początki tej nowej corocznej tradycji. I nie zostały one w sumie przedstawione jakoś najgorzej, ponieważ dowiadujemy się, że z początku władze nawet płaciły obywatelom za wzięcie udziału w czystce, przeprowadzały testy psychologiczne oraz rozdawały nawet specjalne soczewki pozwalające dokumentować pierwsze zbrodnie podczas pierwszej nocy. Akcja w filmie dzieje się tym razem na terenie Brooklinu, więc co za tym idzie, w filmie nie brakuje sporej ilości bawiących się w gangsterkę afroamerykaninów, więc wydaje się, że akcja będzie całkiem przyzwoita. No w drugiej połowie filmu może i tak jest, ale pierwsza jest okropna, jak i okropnie nudna, nawet po rozpoczęciu tytułowej pierwszej nocy oczyszczenia. Miałką akcję z początku można usprawiedliwić tym, że to jest właśnie pierwsza taka noc, przez co obywatele mają mieszane uczucia i chyba sami do końca nie wiedzą, co mają w tą noc robić. Takie: Serio można robić dosłownie wszystko, nawet pozbawiać ludzi życia i nie pierdzieć potem za to w pasiak? Ale czemu w takim razie pierwszą połowę filmu uważam za okropną? Ponieważ gdy już dochodzi do jakiejś akcji w tej pierwszej połowie, to albo widzimy ludzi, którzy idą z wózkami z supermarketu, wydając z siebie przy tym dźwięki, jak by odprawiali rytuał, albo są to jakieś wypierdki rzucające koktajlami mołotowa w ulicę. Poprostu w ulicę i tyle xD. Nie wiem czemu, ale skręciło mnie to z jakiegoś powodu. Choć jest też scenka, w której wyłania się z kanałów jakiś zboczeniec przebrany za niemowlę i obłapuje główną bohaterkę. Kwikłem śmiechem, jak zobaczyłem, jak ten typunio wygląda. Miał między innymi jakąś wrzeszczącą lalkę założoną na głowę. Ciekawiej robi się jednak w drugiej połowie, bo tam już widzimy o wiele większy chaos, jak na przykład przechadzające się po ulicach Ku Klux Klan, czy gość z miotaczem ognia. Mam jeden problem z tym filmem, czyli usilne wpychanie nam wątku pod tytułem: "Kolorowi ludzie są prześladowani i gnębieni przez białych. Biali źli, kolorowi dobrzy". Spora część filmu jest głównym motywem przewodni tego przekazu. Podsumowując, to "Pierwsza noc oczyszczenia" poza małymi wyjątkami jest filmem średnim. Był spory potencjał na pokazanie poraz kolejny czegoś ciekawego i został on właśnie średnio wykorzystany. A szkoda.

Moja ocena tego filmu to 4+/10.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł