Squid Game: Sezon 2 (2024) - Recenzja serialu
Fabuła: Trzy lata po ukończeniu serii morderczych gier Gi-hun Seong powraca, aby za pomocą wygranych pieniędzy odnaleźć i dorwać ludzi odpowiedzialnych za urządzanie makabrycznych zawodów.
Opinia: No i oto mamy długo wyczekiwany drugi sezon Squid Game, czyli serialu w którym setki graczy bierze udział w serii zabaw, których ukończenie wzbogaci zwycięzcę o gigantyczną sumę pieniędzy, a przegranych czeka marny koniec. I na początek muszę przyznać, że przy nowym sezonie Squid Game bawiłem się całkiem dobrze , choć do pierwszego sezonu... Ojj nie ma podjazdu. Ale to nie oznacza, że w serialu zabrakło ekscytujących momentów powodujące zaciesz, bo zdecydowanie takowych było sporo. Jednym z przykładów jest ostatnie 20 minut pierwszego odcinka, które sprawiły, że byłem wryty w ekran. To była piękna scena. Też wyróżnić mógł bym tutaj odcinek trzeci, z którym jednak miałem pewien problem. Z jednej strony zafundował fajną nostalgię, w której człowiek miał flashbacki z pierwszego sezonu, ale też no właśnie, odcinek te to prawie niemalże kopiuj-wklej wydarzeń z pierwszych odcinków z poprzedniego sezonu, tylko z pozmienianymi szczegółami. Przez to miałem obawy, że i reszta gier również zostanie przekopiowana z poprzedniego sezonu, ale na szczęście tak nie było i dostaliśmy dwie całkiem nowe, których spoilerował nie będę, bo zapewne sporo osób jeszcze nie obejrzało serialu. Na plus są także postacie, jakie biorą udział w zabawach. Między innymi mamy rapera cwaniaczka, który ma wisiorek, w którym ma pochowane pigułki coś a'la ectasy, tylko jak twierdzi, są one mocniejsze. Ot typowy palant, który myśli, że jest niewiadomo kim, a jest zwykłym dupkiem. Oprócz niego, mamy matkę i syna, który jest takim typowym maminsynkiem oraz postać transpłciową. I zanim zacznie się wylewanie pomyji, to dopowiem, że jest to dość ciekawa postać, która ma swój charakter i nie tylko, bo też przełamuje pewien stereotyp, w którym "jeśli facet przebiera się za kobietę, to przydała by mu się służba wojskowa, która by mu wybiła to z głowy". No to tak się składa, że facetka ma za sobą dość solidną służbę 👌. Oto przykład, jak zapodać postać reprezentującą mniejszość społeczną, jednocześnie robiąc to z jajem, a nie by poprostu była, żeby poprawność polityczna się zgadzała. Z innych rzeczy, to dostajemy jeszcze wątek pewnej dziewczyny stojącej po czerwonej stronie barykady, ale ona raczej będzie bardziej kluczowa dopiero w trzecim sezonie, bo w tym niewiele wnosi i poprostu sobie jest. A natomiast zakończenie sezonu? Ehh, jest ono strasznie słabe i człowiek ma wrażenie, że zrobione ono zostało na pałę, byle tylko widz doznał szoku i czekał na trzeci sezon. Prawie nic w tym zakończeniu nie trzymało się kupy. Podsumowując, to drugi sezon Squid Game jest w większości odgrzewanym kotletem z kilkoma dodatkami od siebie. Nie ukrywam, że oczekiwania miałem nieco większe i mam pewien niedosyt. Ale to nie ujmuje tego, że sezon był poprostu dobry i można było się przy nim fajnie bawić. A jakie wy macie odczucia po ukończeniu Squid Game? Podzielcie się w komentarzach.
Moja ocena tego serialu to 6/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz