Banana Motherfucker (2011) - Recenzja krótkometrażówki
Fabuła: Pewna grupa filmowa udaje się na wyprawę do dżungli, znajdując w niej zbiorową mogiłę, po czym ją lekceważą. Swoją igmorancje przypłacają życiem, gdyż budzą się do życia mordercze banany i rozpoczynają krwawią rzeźnie. Wkrótce ożywione bananostwory przenoszą się do miasta, gdzie kontynuują swoje żniwo.
Opinia: Z całą pewnością istnieją na tym świecie filmowe produkcje, które się nawet horrorowym wyjadaczom nie śniły i "Bananowy skórkowaniec" jest jedną z nich. W tym filmie dosłownie pożoge sieją cholerne banany, które ani nie oszczędzają nikogo, ani nie przebierają w środkach. Atakują każdego, kto im się nawinie, a ich ofiarą padają nawet dzieci. Film mocno pojechany oraz bez kompromisowy, pełny krwi i latających części ciała. Przed obejrzeniem tego filmu polecam odstawić na bok szare komórki, bo tu chodzi głównie o popierdzieloną, krwawą jadkę.
Moja ocena tego filmu to 6/10. Strasznie odmóżdżająca produkcja, przy której wypada jedynie dobrze się bawić, a ja bawiłem się... No cóż... Tak, że do teraz nie wiem, co ja obejrzałem i chyba chciał bym to odzobaczyć.
Komentarze
Prześlij komentarz