Necronomicon (1993) - Recenzja
Fabuła: H.P. Lovecraft, słynny autor horrorów poszukuje magicznej księgi o nazwie "Necronomicon". Znajduje ją strzeżoną przez mnichów w pewnej starej bibliotece. Udaje mu się skopiować kilka stron z księgi, których treść pokazana jest widzom...
Opinia: No więc mamy taką oto dość interesującą pozycję z 1993 roku, w której ikona świata grozy, Howard P. Lovecraft przedstawia nam trzy różne historie opisane w tytułowej księdze śmierci. No i oczywiście jeśli pojawia się Lovecraft, to i też nie mogło w filmie zabraknąć typowego dla niego klimatu, czy jakieś mackowate maszkary z innego wymiaru. A co historii, to najbardziej pochrzanioną była tutaj trzecia opowieść. W sumie jak tak patrzałem, to właśnie w każdej kolejnej opowieści psychodela była podkręcana, bo pierwsza mnie za specjalnie nie wciągnęła, druga już była tą mocniejszą, która miała dość ochydną końcówkę, a trzecia odnoszę wrażenie, że posiadała największe dziwactwa skrywane w czeluściach umysłu Lovecrafta, bo była tam niezła jazda po bandzie. A po ukończeniu wszystkich trzech opowiadać dostaliśmy jeszcze starcie Howarda z jednym z mnichów, który... No był dość unikatowy. Skojarzył mi się on przez chwilę z demonem pieśni z Dark Souls II z jakiegoś powodu xD. Nieważne. Do czego muszę się przyczepić, to w filmie pojawiło się sporo naprawdę fatalnych efektów komputerowych, które sprawiły, że mi się oczy z podrażnienia czerwone zrobiły. Ale z drugiej strony to był rok 1993, więc cudów raczej nie ma się co spodziewać, gdyż nawet i w tych czasach CGI potrafi zakłóć w oko, a co dopiero w tamtych. Podsumowując, to jeśli jesteście fanami dziwnej wyobraźni Lovecrafta, to film jak najbardziej wam siądzie. Ja bawiłem się nie najgorzej, zwłaszcza podczas trzeciej historii zabawa była przednia.
Moja ocena tego filmu to 6/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz