MaXXXine (2024) - Recenzja
Fabuła: Maxine jako jedyna ocalała z masakry w Teksasie kontynuuje swoją podróż ku karierze aktorskiej po Los Angeles.
Opinia: No i w końcu mamy film, który jest domknięciem X'owej trylogia Ti Westa. No i niestety w moim odczuciu produkcja strasznie nie dowiozła, a przyznam się bez bicia, że moje oczekiwania były dosyć wysokie, zważywszy na to, jak świetnymi dziełami były "X" i "Pearl". A "MaXXXine" natomiast jak by powstał trochę na siłę, aby uczynić tą trylogię. Z zalet za to mógł bym za to wymienić całkiem fajną rolę odegraną przez Kevina Bacona, który wcielił się w creepy detektywa, który dawał się głównej bohaterce we znaki i aż lekka szkoda, że kończy on w taki nieciekawy sposób, no ale trudno. Na plus jest też kilka odniesień do innych horrorów, albo dość ciekawy smaczek, który wyczaiłem zaraz na początku filmu. Kto oglądał "Pearl" i pamięta scenę z jej przesłuchania, ten możliwe, że załapie, o co chodzi. Film też posiada świetną ścieżkę dźwiekową. Dodatkowo dostajemy tam kilka mocnych scenek, jak ta w ciemnym zaułku, w którym jakiś gostek ruszył na Maxine z nożem. To było bolesne. Na pozór nic nie wnosząca scena, ale jako że film rozkręcał się w ślamazarnym tempie, to nawet zadziałała na plus, bo zaczynałem przysypiać, a do około 60 minuty nic większego się nie dzieje. W 40 minucie dopiero mamy pierwsze zabójstwo + 2 zabójstwa, które się odbywają wcześniej poza kamerą. No i wątek głównego antagonisty w którym był potencjał na coś grubego, ale ostatecznie czuję niedosyt i zabrakło w nim tego czegoś. Podsumowując, to "MaXXXine" jest nie najgorszym filmem, lecz w mojej opinii mocno odstającym od dwóch poprzednich dzieł Ti Westa. Ale jeśli jesteście zainteresowani tą produkcją, aby mieć skompletowaną X'ową trylogię to jak najbardziej można obejrzeć, by wyrobić swoją własną opinię.
Moja ocena tego filmu to 5/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz