Mrok (The Dark) 2018 - recenzja


„Mrok” (oryginalny tytuł: „The Dark”) z 2018 roku to nietypowy horror, który łączy w sobie elementy nadprzyrodzonej grozy z głębokim, emocjonalnym dramatem. Reżyser Justin P. Lange, w swoim pełnometrażowym debiucie, przedstawia opowieść o dwóch zagubionych duszach, które znajdują się na granicy życia i śmierci, próbując odnaleźć swoje miejsce w brutalnym świecie.

Fabuła koncentruje się na dziewczynie imieniem Mina, która jest czymś więcej niż tylko człowiekiem – to półżywy potwór, nawiedzający lasy, w których została kiedyś brutalnie zamordowana. Jej istnienie toczy się w cyklu zemsty na każdej osobie, która się w tych lasach pojawi. Pewnego dnia Mina spotyka chłopca o imieniu Alex, który jest ofiarą porwania i tortur. Chłopak jest niewidomy, a jego trauma i cierpienie sprawiają, że znajduje wspólny język z Miną. Razem próbują przetrwać w świecie, który jest równie mroczny jak oni sami.

Jednym z głównych atutów filmu „Mrok” jest jego niezwykła atmosfera. Lange tworzy świat, który jest nie tylko mroczny wizualnie, ale także emocjonalnie. Film ma powolne, medytacyjne tempo, które pozwala widzowi zanurzyć się w dusznym, klaustrofobicznym klimacie opuszczonego lasu, który staje się niemalże osobnym bohaterem tej opowieści. W połączeniu z minimalistyczną muzyką, „Mrok” skutecznie buduje nastrój niepokoju i głębokiego smutku.

Gra aktorska stoi na wysokim poziomie, szczególnie biorąc pod uwagę młody wiek głównych bohaterów. Nadia Alexander, wcielająca się w rolę Miny, doskonale oddaje mieszankę brutalności i wrażliwości swojej postaci. Jej portretowanie emocji, od gniewu po bezradność, sprawia, że Mina staje się postacią tragiczną, której trudno nie współczuć, mimo jej okrutnych czynów. Toby Nichols w roli Alexa również zasługuje na uznanie – jego delikatna, subtelna gra wnosi do filmu potrzebną równowagę i pokazuje, jak wielką siłę mogą mieć niepozorne, milczące momenty.

„Mrok” nie jest typowym horrorem, co może nieco rozczarować widzów szukających czystej, przerażającej rozrywki. Film bardziej przypomina gotycką baśń, która korzysta z konwencji horroru, by opowiedzieć głębszą, bardziej refleksyjną historię o traumie, bólu i możliwości odkupienia. Zamiast tradycyjnych strachów, „Mrok” oferuje psychologiczną głębię, która sprawia, że historia zostaje z widzem na dłużej.

Film jednak ma swoje wady. Tempo może wydawać się zbyt powolne, a niektóre wątki nie są do końca rozwinięte, co może pozostawić widza z poczuciem niedosytu. Ponadto, minimalistyczny styl narracji, choć klimatyczny, może momentami wydawać się zbyt oszczędny, pozostawiając niektóre aspekty fabuły niedopowiedziane.

Podsumowując, „Mrok” z 2018 roku to film, który zaskakuje swoją emocjonalną głębią i atmosferą. To nie tylko horror, ale także poruszający dramat o dwóch zniszczonych życiach, które próbują znaleźć w sobie nawzajem nadzieję na lepsze jutro. Jest to produkcja dla widzów, którzy cenią sobie horror o bardziej introspektywnym charakterze, pełnym refleksji i melancholii. Jeśli szukasz czegoś więcej niż tylko krwawych scen i szybkich zwrotów akcji, „Mrok” może okazać się filmem, który na długo zapadnie ci w pamięć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł