Terrifier (2016) - Recenzja
Fabuła: Przyjaciółki Tara i Dawn wracając z nocy Halloweenowej zatrzymują się w pobliskiej knajpie. Ich spokojny posiłek zostaje przerwany pojawieniem się w lokalu tajemniczej postaci odzianej w kostium klauna. Po opuszczeniu restauracji zauważają, że opony w ich samochodzie zostały przebite, a niedługo potem dowiadują się, że w knajpie, w której niedawno gościły, doszło do podwójnego morderstwa, a sprawca jest opisywany jako wysoki, szczupły facet w stroju klauna. Niebawem życie dziewczyn zamienia się w koszmar.
Opinia: Jako że w październiku premiera trzeciej części Terrifiera, to ja i Smiley pomyśleliśmy, że dobrym pomysłem będzie zrobienie recenzji obu poprzednich części. Tak więc mamy Terrifier, który opowiada nam o nowym złolu, Art The Klaunie, który ma naprawdę niezłe zadatki, by w przyszłości zostać kolejną ikoną kina grozy. A co do filmu, to główną cechą jest właśnie nie przebierający w środkach, maniakalny morderca w kostiumie klauna (który w sumie wygląda dość zabawnie z tym kapelutkiem na głowie) i jego makabryczne czyny, bo fabuły tutaj nawet jakiejś większej nie ma. Poprostu dostajemy na ekranie kolejne postacie, jedne bardziej znaczące, drugie mniej, które Arteusz sobie jedną po drugie dekapituje. Ale nie szkodzi, gdyż ten film, to miał być zapewne pokaz tego, na co stać gościa. Zanim jednak film przechodzi do głównego wątku, to przed tym dostajemy wstęp, w którym widzimy, jak jakaś babka, przeprowadza wywiad z jedną z ofiar klauna. Ma ona dość mocno oszpeconą twarz i właśnie w trakcie filmu dochodzimy do tego, co się wydarzyło że jej facjata wygląda, jak wygląda. Podsumowując, to Terrifier jest kawałkiem niezłej, krwawej jadki i jeśli jest się fanem slasherów, to ta pozycja z pewnością przypadnie wam do gustu.
Moja ocena tego filmu to 6/10. Bez owijania w bawełnę drastyczna akcja od samego początku aż do końca i nie przeszkadza mi brak ciekawszych postaci ani głębszej fabuły, bo to nie o to w tym filmie chodziło, a o krwawą zabawę.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz