ThanksKilling (2009) - Recenzja


Fabuła: Grupa znajomych udaje się na nocne biwakowanie. Niebawem przychodzi im zmierzyć się z mściwym indykiem, który co 505 lat powraca do świata żywych, aby siać terror.

Opinia: Z pewnych przyczyn robię sobie małą przerwę od V/H/S i na otarcie łez dziś przychodzę z taką oto propozycją. "ThanksKilling", czy jak ja tą produkcję nazywam "Dzień Śmierćczynienia", to dzieło przekraczające granice absurdu, wywołuiące łzy przez śmiech. No ale spróbuj stworzyć film, który jednocześnie będzie poważny i jednocześnie będzie w nim mordował gadający indyk. Na plus są postacie, bo nie mamy takiej typowej bandy przygłupów, gdzie to każdy zachowuje się tak samo i jeden jest głupszy od drugiego, tylko tutaj każdy ma jakieś swoje cechy charakteru. Można, drodzy twórcy niszowych slasherów? Można. To samo główny antagonista, czyli bluzgający na lewo i prawo, złowieszczy indor, którego jakiś szaman przywrócił do życia ponad 500 lat temu. Oczywiście, żeby nie było, takim prostym przeciwnikiem on wcale nie jest, o nie nie. Oprócz umiejętności zadawania ofiarom bólu, to jest on w dodatku nieśmiertelny i żeby go pokonać, to trzeba odprawić specjalny rytuał zdejmujący z niego nieśmiertelność, a następnie spalić go na stosie. No i też jak wspomniałem, w filmie nie brakuje absurdalnego poczucia humoru i co chwilę w nim działo się coś, przez co ryczałem ze śmiechu. Najprościej mówiąc, to film jest tak bardzo głupi, że aż śmieszny. Nie będę niczego spoilerował, bo uważam, że to poprostu trzeba obejrzeć samemu. Jeśli szukacie czegoś odmóżdżającego na wieczór, to "ThanksKilling" będzie pozycją idealną.

Moja końcowa ocena tego dzieła to 7❤️/10. Serduszko w pełni zasłużone.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł