Eksperyment Belko (2016) - Recenzja


Fabuła: Zwykły dzień w biurze przeradza się w walkę o przetrwanie dla osiemdziesięciu amerykańskich pracowników korporacji Belko w kolumbijskiej Bogocie. Nagle dowiadują się, że stali się pionkami w śmiertelnej grze. Głos emitowany przez system radiowy w budynku informuje przerażonych ludzi, że dwoje z nich musi zostać zabitych w ciągu 30 minut. Gdy przychodzi kolejne ultimatum, przyjaciele zamieniają się we wrogów. Pojawiają się też nowe sojusze. Tym bardziej, że wszyscy zaczynają sobie dobrze zdawać sprawę, że tylko najsilniejsi pozostaną przy życiu.

Opinia: No i mamy kolejny dość pojechany horrorek, w którym to tajemnicza organizacja przeprowadza pojechany eksperyment. I jak się dowiadujemy z końcowej sceny, to podobny eksperyment jest przeprowadzany w korporachach z całego świata. Napewno bardzo mi się podoba równość tępa tego filmu, bo początek filmu jest dość niewinny. Korpoludki poprostu sobie korpoludkują i tak do może około 10 minuty, aż nie usłyszymy głosu z systemu radiowego, który każe im zabić dwójki swoich współpracowników. Ci tam myślą sobie, że to jest jakiś żart, ale szybko się okazuje, że nic bardziej mylnego, gdy padają pierwsze ofiary morderczej gry. I od tego momentu akcja lekko zaczyna nabierać rozpędu. Przez pierwszą połowę filmu jest nieco nudnawo, plus większość morderstw ogranicza się do strzałów w głowę. Ale potem przychodzi druga połowa i w niej już dochodzi do konkretnej rozróby, i akcja rozkręca się na dobre. Tylko odnoszę wrażenie, że ludzie w tym filmie to kretyni. O co chodzi? Przez gościa w radiu zostaje jasno powiedziane, że jeśli nie dostosują się do zasad i jego poleceń, to zostanie zdetonowany chip, który znajduje się w ich głowach. I właśnie... Kto trzeźwo myślący o zdrowych zmysłach godzi się na chip w swojej głowie? Jasne, skąd mogli wiedzieć, że te urządzenia akurat mają wbudowaną minibombe, która rozsadzi im czaszkę? Ale nadal. Ale dobra, może lepszego rozwiązania nie mieli, aby wyglądało ono wiarygodnie. Tylko jednak trochę parzy to w mózg, że od tak wszczepić sobie jakieś ustrojstwo pod czaszkę. Ja bym się w życiu nie zgodził. A co do zalet to oprócz tępa, które jest świetnie stopniowo budowane, to jeszcze trzeba zaliczyć muzykę, która czasem przygrywa oraz krwawa jadka, którą otrzymujemy w drugiej połowie filmu. No i finał filmu też całkiem ciekawy. Polecam wam nadrobić tą produkcję. Całkiem ciekawy korpo horror.

Moja ocena tego filmu to 6/10.

Karol D. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A Knight's War (2025) - Recenzja

Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe) 2016 - recenzja

Wpływ kina grozy na muzykę metalową - autorski artykuł