Kishonia (2019) - Recenzja krótkometrażówki
Fabuła: Na świecie rozlega się pandemia ogórowirusa zmieniająca ludzi w przerośnięte pikle. Sprawę kiszonej apokalipsy bada dwójka naukowców oraz pomagająca im japońska ekspertka od polskiej żywności.
Opinia: Dawno omawianych na blogu dziwactw nie było, więc proszę bardzo, oto ona, Kishonia we właśnej osobie. Horror absurdalny, a zarazem genialny, bo to trzeba mieć z 300 IQ, by takie cuda wymyślać. No więc mamy 20 minutowego shorta, w którym pożogę sieją ogórki kiszone. Okey, fajnie, co w tym genialnego, jak w innym filmie na ludzi napadały mordercze, bezlitosne banany? A to, że w takim "Banana Mutherfucker" akcja się rozgrywała bez żadnego większego motywu, poprostu mieliśmy dokonujące masowej rzezi banany i nic poza tym. A w tej produkcji natomiast już mamy ten motyw, jest nim... klątwa rzucona przez pewną historyczną postać, która niegdyś została wygnana i zastąpiona w kartach historii jej męskim odpowiednikiem. A gdy została wygnana, pozostawiono jej tylko mały słoiczek kiszonych ogórków 👌. Lektoru do filmu udzielał św. Tomasz Knapik i szacun dla niego, że nie parsknął śmiechem, gdy czytał te końcowe dialogi. Oprócz elementów komediowych, dostaliśmy jeszcze trochę gore, a ono już tu potrafiło być naprawdę mocne. No i ten woźny nawalający kijem od mopa ogórasy. Film pokazuje, jak w 20 minut zbudować prostą, lecz świetną postać. Ah no i prawie bym zapomniał o smaczku w postaci zdjęcia szanownego Kaczyńskiego, które na kilka sekund się pojawia xD.
Moja ocena tej krótkometrażówki to 8/10.
Karol D.
Komentarze
Prześlij komentarz